Wielka Koszysta i Wielki Wołoszyn – opis wycieczki na szczyty Tatr Wysokich. Podejście z przełęczy Krzyżne, przez Mały Wołoszyn i Waksmundzki Wierch.

Wielka Koszysta i Wielki Wołoszyn

 

Przebieg: Krzyżne – Wielki Wołoszyn – Mały Wołoszyn – Waksmundzki Wierch – Wielka Koszysta – Krzyżne

Dystans: ok. 3 km

Szacowany  czas  przejścia: ok. 1:30 h

 Suma podejść: ok. 200 m

Suma zejść: ok. 200 m

Szczyty na szlaku: Wielki Wołoszyn (2155 m),  Mały Wołoszyn (2145 m), Waksmundzki Wierch (2189 m), Wielka Koszysta (2193 m)

Trudności techniczne: konieczność użycia rąk na grani Wołoszynów

Ponieważ Wielki Wołoszyn i Wielka Koszysta znajdują się blisko siebie, a droga na drugi z tych szczytów przebiega przez Waksmundzki Wierch, wystarczy poświęcić około 1,5 godziny, by wejść na każdy z tych wierzchołków i nacieszyć oczy bardzo ciekawymi widokami. Zwłaszcza że podejścia są czytelne i pozbawione większych trudności technicznych.

Pierwszym z moich celów jest Wielki Wołoszyn. Z Przełęczy Krzyżne (zobacz opis wejścia na przełęcz >>) ruszam do góry po mocno wydeptanym zboczu, po chwili odnajduję ścieżkę i pokonuję nieznaczne przewyższenie. Docieram w pobliże wierzchołka Małego Wołoszyna, ale mijam go (wejdę na niego w drodze powrotnej) i kontynuuję wędrówkę w kierunku jego większego imiennika.

Po kilku minutach osiągam grań i dochodzę nią do jedynego nieco trudniejszego technicznie miejsca na trasie – zejścia na Wołoszyńską Szczerbinę. Można się na nią dostać na kilka sposobów, przy czym w każdym przypadku konieczne będzie użycie rąk i zachowanie ostrożności, ponieważ nie brakuje tu luźnych głazów, które mogą nieopatrznie posłużyć nam za chwyt lub stopień.

Wybieram wariant najbardziej stromy, ale jednocześnie najbardziej lity. Jest to kilkumetrowej wysokości ścianka, którą kończy się grań. Jest tu na czym stanąć i czego się złapać, a jedyny dyskomfort wywołuje możliwość sturlania się po północnym zboczu w przypadku niefortunnego upadku. 

Droga z przełączki na wierzchołek Wielkiego Wołoszyna jest już zdecydowanie łatwiejsza technicznie. Po kilku minutach docieram do zwieńczających go, dwóch charakterystycznych głazów, siadam na jednym z nich i robię przerwę na podziwianie tatrzańskiej panoramy. Kilkanaście minut później schodzę na Szczerbinkę, wchodzę na grań (z lewej strony ścianki, którą schodziłem; jest tu mniej stromo, ale bardziej krucho) i idę nią na Małego Wołoszyna.

Tu również zatrzymuję się na kilka minut, po czym niewymagającym terenem schodzę na ścieżkę prowadzącą w kierunku Krzyżnych. Nie idę jednak na samą przełęcz i nie szukam ścieżki prowadzącej na Waksmundzki Wierch. Na charakterystycznym wypłaszczeniu kieruję się na niego na przełaj, a jedyne, na co zwracam uwagę, to, by linia mojego podejścia przebiegała po trawkach i omijała kamienne rumosze.

Bez większych problemów docieram na szczyt (nie udaje mi się ominąć wszystkich kamieni, ale pokonuję po nich jedynie krótkie odcinki) i przez chwilę obserwuję grań, którą przebiega Orla Perć. Na tle Tatr Zachodnich wygląda ona imponująco i ciszę się, że mogę przyglądać się jej z tej perspektywy. 

W stronę Wielkiej Koszystej postanawiam iść w pobliżu grani. Nie jest to jednak wariant optymalny, zdecydowanie wygodniejsza droga znajduje się kilkanaście metrów niżej, na stoku z prawej strony. Dochodzę w ten sposób do stromej skałki i obchodzę ją z lewej, po czym wchodzę do sypkiego żlebu i docieram nim w pobliże wierzchołka.

Także na Koszystej robię przerwę na fotografowanie i podziwianie widoków. Z przyjemnością przyglądam się dobrze znanym szczytom z nowej perspektywy i oceniam trudność grani, którą można zejść do Doliny Waksmundzkiej. Na dziś mam inne plany, ale planuje przejść ten odcinek w nieodległej przyszłości.

Z Koszystej wracam początkowo w linii własnego śladu, ale opuszczam grań przed Waksmundzkim Wierchem i obchodzę go po kamieniach z lewej strony. Nie ma tu wyraźnej ścieżki, ale nie trudno wybrać optymalny wariant – głazy są dość stabilne i wygodne i umożliwiają sprawne pokonywanie kolejnych metrów. Kilkanaście minut później docieram na Krzyżne i kontynuuję szlakową część wycieczki.

Galeria

Scroll to Top