Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem – opis wycieczki.



Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem
Przebieg: Palenica Białczańska – Morskie Oko – Mięguszowicka Przełęcz pod Chłopkiem – Morskie Oko – Schronisko w Dolinie Roztoki – Palenica Białczańska
Dystans: 24.8 km
Szacowany czas przejścia: 11:14 h
Suma podejść: 1662 m
Suma zejść: 1662 m
Szczyty na szlaku: brak
Parking: 55-75 zł
Schroniska na szlaku: Schronisko PTTK Morskie Oko, Schronisko PTTK w Dolinie Roztoki
Trudności techniczne: szlak dla osób zaawansowanych; sztuczne ułatwienia, miejsca z dużą ekspozycją
Wycieczkę rozpoczynamy w Palenicy Bałczańskiej. Mimo wczesnej pory (nie ma jeszcze godziny 6.00) zostajemy skierowani na przylegający do głównego parkingu plac rezerwowy. Ilość dojeżdżających samochodów pozwala nam sądzić, że gdybyśmy dotarli tu kilkanaście minut później, zmuszeni bylibyśmy parkować w Łysej Polanie (większość miejsc postojowych na drodze z Łysej Polany do Palenicy jest także zajęta). Spodziewałem się zwiększonej ilości turystów, ponieważ jest sobota i zapowiadano piękną pogodę, ale nie sądziłem, że z tłumem zderzymy się już na parkingu.

Na szlak wybieram się w towarzystwie Roberta i Artura. Planujemy wejść na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem i jeśli pogoda nie spłata nam figla, także na Mięguszowiecki Szczyt Czarny. Na razie mamy przed sobą długie i nużące podejście do Morskiego Oka, któremu uroku nie dodaje dziś sceneria, bardziej przypominająca spacer po Krupówkach niż wędrówkę wysokogórską.

Mijamy Wodogrzmoty Mickiewicza, pokonujemy cztery odcinki skrótowe, na moment zatrzymujemy się we Włosienicy, (tu przyglądamy się majestatycznemu masywowi Mięguszy) i docieramy do Schroniska PTTK nad Morskim Okiem. Schodzimy nad staw i kamiennym chodnikiem obchodzimy go z lewej strony.

Wciąż towarzyszy nam spora ilość turystów, mamy jednak nadzieję, że większość z nich wybiera się na Rysy – szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem jest zdecydowanie mniej popularny i nie może konkurować z jednym z najbardziej obleganych w całych Tatrach. Szybko pokonujemy podejście nad Czarny Staw pod Rysami, za co w głównej mierze odpowiada narzucający sportowe tempo Artur. Robimy krótką przerwę na posiłek i ruszamy w dalszą drogę.

Wbrew naszym żartom, szlak nie pnie się łagodnie do góry – od początku jest stromo i tylko w nielicznych miejscach, nachylenie zmniejsza się w odczuwalny sposób. Mijamy strumyk i wchodzimy do krótkiego żlebu, w którym zmuszeni jesteśmy do użycia rąk. Od tego momentu zwiększają się trudności techniczne i wkrótce poruszamy się w terenie ubezpieczonym w kilka łańcuchów i szczebelków. Sztucznych ułatwień nie jest dużo, jednak umieszczone są w przemyślany sposób i dobrze spełniają swoje zadanie.

Wkrótce docieramy w pobliże Kazalnicy Mięguszowieckiej i możemy cieszyć się doskonałą panoramą Tatr Wysokich i Bielskich. Robimy kilka zdjęć i przyglądamy się dalszej drodze prowadzącej na przełęcz. Stąd wydaje się być ona na wyciągniecie ręki, jednak wciąż mamy przed sobą około 200 metrów przewyższenia, w jak się wkrótce okaże dość nieprzyjemnym, kruchym terenie.

Kilkanaście minut później wchodzimy na Przełęcz pod Chłopkiem. Obserwujemy Wielki Hińczowy Staw, turystów podchodzących na Koprowy Wierch i grań Baszt. Przyglądamy się także Mięguszowieckiemu Szczytowi Pośredniemu i prowadzącym na niego wariantom podejściowym. Zgodnie z planem decydujemy się jednak pójść na położony po przeciwnej stronie przełęczy Mięguszowiecki Szczyt Czarny.

Po powrocie odpoczywamy kilka minut i rozpoczynamy zejście na Kazalnicę. Sypiące się spod nóg kamienie dają się we znaki znacznie bardziej niż podczas drogi w górę. Wędrówki nie ułatwia także spora ilość osób zmierzających na przełęcz – podczas mijania musimy dobrze sprawdzać, czego sie chwytamy i na czym stajemy.

Poniżej Kazalnicy gubimy szlak. Jak na złość nikt nie idzie z dołu i pomimo tego, że oprócz nas drogi wypatruje jeszcze kilka osób, odnalezienie jej zajmuje nam blisko 10 minut. Jak było do przewidzenia miejsce, w którym należało skręcić, jest dobrze oznaczone, ale ponieważ zeszliśmy dobrze wydeptaną ścieżką sporo niżej, szukaliśmy nie tam, gdzie powinniśmy.

Dalsza droga przebiega już bez większych przygód. Sztuczne ułatwienia spisują się świetnie także podczas schodzenia (jest to warte podkreślenia, ponieważ rzadko zdarza się, by były one zainstalowane tak dobrze; o tym, że łańcuchy potrafią bardziej utrudniać niż pomagać, przekonał się każdy, kto korzystał z nich po stronie słowackiej) Schodzimy nad zatłoczony Czarny Staw i przeciskamy się przez tłum turystów na ścieżce prowadzącej do Morskiego Oka.

Przy schronisku jest dość spokojnie – amatorzy najbardziej znanego w Polsce górskiego widoku, korzystają z wyśmienitej pogody i spacerują wokół stawu lub chowają się w okolicznych krzakach przed lejącym się z nieba żarem. Chociaż kolejki nie są najdłuższe, postanawiamy nie tracić w nich czasu i odpocząć w innym miejscu.

We Włosienicy ze zdziwieniem przyglądamy się bardzo krótkiej kolejce do fasiągów. Zapewne ma na to wpływ wczesna godzina, ale jak zwykle łudzę się, że większa niż zwykle ilość osób, postanowiła nie dać zarobić fiakrom i zdecydowała się na zejście na parking o własnych siłach. Przy Wodogrzmotach Mickiewicza dostrzegamy punkt serwisowy i zbiegających ze szlaku prowadzącego do Doliny Pięciu Stawów uczestników Biegu Granią Tatr. Skręcamy w zielony szlak i udajemy się do Schroniska w Dolinie Roztoki.

Pomimo naszych obaw jest tu dość spokojnie. Przy kasie stoi kilku turystów, ale ich liczba jest nieporównywalna z tą z Moka. Zamawiamy szarlotki i napoje i rozkładamy się na polance przed budynkiem. Sielski nastrój psuje jedynie myśl, że im dłużej będziemy leżeć, tym trudnej będzie nam wstać i zejść na parking. W końcu decydujemy się na ruszenie w dalszą drogę i po kilkudziesięciu minutach wracamy do Palenicy.