Łysanki – opis wycieczki na pozaszlakowy szczyt w Tatrach Zachodnich. Podejście od strony Przełęczy w Grzybowcu.




Łysanki
Przebieg: Okolice Przełęczy w Grzybowcu – Łysanki – Okolice Przełęczy w Grzybowc
Dystans: ok. 1 km
Szacowany czas przejścia: 30 minut
Suma podejść: ok.150 m
Suma zejść: ok. 150 m
Szczyty na szlaku: Łysanki (1447 m)
Trudności techniczne: brak

Łysanki to masyw, wznoszący się na północ od Grzybowca, między dolinami Małej Zimnej Łąki i Strążyską. Jego najwyższy punkt, noszący tę samą nazwę, ma niespełna 1500 metrów wysokości (1445 lub 1447), ale oferuje doskonałe widoki na północne ściany Giewontu i Czerwonych Wierchów, można z niego także dostrzec Tatry Bielskie i najodleglejsze wierzchołki słowackich Tatr Zachodnich.

Z uwagi na położenie w pobliżu czarnego szlaku łączącego Przełęcz w Grzybowcu z Polaną Strążyska, niewielkie przewyższenie (około 150 m ze szlaku) i nieskomplikowane podejście, szczyt można odwiedzić przy okazji dłuższego spaceru. Ja zrobiłem to podczas wędrówki przez Kopę Kondracką, Giewont i Sarnią Skałę (zobacz opis wycieczki >>), ale jest sporo innych możliwości.

Idąc z przełęczy w stronę Kalatówek, wypatruję miejsca, w którym szlak wyraźnie skręca w prawo. Zgodnie z mapą, powinna się tu zaczynać ścieżka wiodąca w stronę szczytu. Dostrzegam ją niemal natychmiast, jest dość wąska, ale nie mam wątpliwości, że chodzi nią sporo osób. Kilka zwalonych drzewek i niedokładny ślad GPS powodują, że wkrótce nieco zbaczam z drogi, ale nie mam większego problemu z ponownym odnalezieniem wydeptanego podejścia.

Szybko nabieram wysokości i wypatruję rozejścia ścieżek – zgodnie z mapą mam wybrać tę, która wiedzie na wprost. W pewnym miejscu ścieżki rzeczywiście się rozwidlają, ale w nieco inny sposób. Skręcam w prawo (zakładam niedoskonałość mapy), ale gdy zaważam, że dróżka trawersuje zbocze i oddala się od wierzchołka, porzucam ją i ruszam wprost do góry.

Nie martwi mnie to, że muszę przedzierać się przez chaszcze, niepokoi mnie natomiast nachylenie stoku – podchodzę w miejscu o dużym nastromieniu i obawiam się, że zejście tą samą drogą może być niekomfortowe i średnio bezpieczne. Przed wierzchołkiem wchodzę na coś, co przypomina ścieżynkę, ale biegnie ona w dół, w przeciwną stronę do tej, w którą powinienem wracać, mam więc nadzieję, że uda mi się odnaleźć właściwy wariant.

Postanawiam nie martwić się zejściem i nacieszyć spokojem oraz doskonałymi widokami. Odpoczywam na niewielkiej polance i tylko co jakiś czas nastawiam uszu, ponieważ jakieś zwierzę buszuje w lesie poniżej. Po około 30 minutach decyduję się schodzić i bardzo szybko znajduję ścieżkę prowadzącą w kierunku Przełęczy w Grzybowcu. Zejście jest dość komfortowe, szybko docieram do miejsca, w którym dróżka łączy się z inną, znacznie wyraźniejszą. Skręcam w lewo, idę do góry i po kilkudziesięciu metrach dochodzę do rozdroża, na którym w drodze na Łysanki skręciłem w prawo.

Wiem już zatem gdzie popełniłem błąd – od szlaku należało iść ścieżką, aż do wyraźnego rozstaja, tam skręcić w lewo, a gdy ścieżka zacznie biec w dół wypatrywać po prawej odchodzącej od niej dróżki, prowadzącej na szczyt. Ponieważ wiem już gdzie się znajduję, nie martwię się, że mogę zabłądzić i przestaję nerwowo zerkać na pozycję GPS. Kilka minut później jestem już na kamiennym chodniku i kontynuuję szlakową cześć wycieczki.