Opis wycieczki na Bystrą w Tatrach Zachodnich. Pętla z Podbańskiej.

Bystra z Podbańskiej

 

Przebieg: Podbańska – Bystra – Błyszcz – Przełęcz Pyszniańska – Podbańska

Dystans: 22.4 km

Szacowany  czas  przejścia: 9:36 h

Suma podejść:  1626 m

Suma zejść: 1626 m

Szczyty na szlaku: Bystra (2248 m), Błyszcz (2159 m)

Parking: bezpłatny

Schroniska na szlaku: brak

Trudności techniczne: brak

Wycieczkę rozpoczynamy na parkingu w Podbańskiej. Nie ma konieczności wykupowania winiety, do osady (stale mieszka tu zaledwie około 60 osób) można bez trudu dojechać drogami lokalnymi. Parking jest bardzo duży i nie powinno być problemu z dostępnością miejsc nawet w późniejszych godzinach. Postój jest bezpłatny, przy wejściu na szlak znajduje się zadbana wiata, kilka ławeczek stoi również na pobliskiej polanie. 

Po krótkiej naradzie w samochodzie, decydujemy, że na Bystrą wejdziemy od strony Doliny Bystrej i zejdziemy z niej przez Dolinę Kamienistą. Równie popularne jest pokonywanie tej trasy w przeciwnym kierunku, ale wybrany przez nas wariant daje nam w sprzyjających warunkach możliwość zahaczenia w drodze powrotnej o znajdujący się nieopodal Przełęczy Pyszniańskiej szczyt Kamienistej.

Ruszamy czerwonym szlakiem, który startuje tuż przy parkingu. Leśna ścieżka szybko wyprowadza nas na asfaltową drogę, biegnącą przez osadę. Idziemy nią kilkaset metrów, po czym znowu wchodzimy do lasu. Docieramy do rozwidlenia szlaków, kierujemy się na wskazaną na nim ścieżkę i po kilku minutach przecinamy szlak niebieski.

Od razu zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w niewłaściwym miejscu. Szlak niebieski, którym chcemy wracać na parking, powinien oddalać  się od tego, którym zmierzamy w stronę szczytu. Postanawiamy wrócić do rozwidlenia, ponieważ jesteśmy pewni, że to tam pomyliliśmy drogę. Mocno się dziwimy, gdy okazuje się, że poszliśmy tak, jak należało. Zagadka rozwiązuje się po kilku minutach – od szerokiej ścieżki, którą wędrujemy, odchodzi w lewo niepozorna ścieżynka. Za pierwszym razem nie zwróciliśmy na nią uwagi, tym razem skręcamy i po chwili dostrzegamy oznaczenie czerwonego szlaku.

Kilkanaście kolejnych minut to przyjemny spacer umilany widokami pobliskich stoków, Niżnych Tatr oraz dumnie wznoszącego się za naszymi plecami Krywania. Fotografujemy i zachwycamy się okolicą oraz nadzwyczaj dobrą jak na tę porę roku pogodą. Jest co prawda zimno, ale niemal bezchmurnie. 

Na Rozejściu pod Bystrą zmieniamy szlak na żółty. Przez chwilę ścieżka wiedzie w kierunku przeciwnym do tego, którym podążaliśmy do tej pory i możemy na dłużej skupić wzrok na szczycie, który aż do 1793 r. uważany był za najwyższy w całych Tatrach. Wkrótce jednak skręcamy w lewo, wchodzimy do wąwozu i żegnamy się z Krywaniem. Później będziemy mogli podziwiać go z innej perspektywy, teraz czeka nas wędrówka przez Dolinę Bystrą.

Łagodna ścieżka zmienia charakter, gdy skręcamy w lewo przy potoku, który towarzyszył nam od wejścia do doliny. Stromy odcinek wyprowadza nas ponad granicę lasu i wkrótce naszym oczom ukazuje się zbocze Kotłowej. Ponownie dochodzimy do strumienia i natykamy się na pierwsze oblodzenia.

Poruszamy się ostrożnie, mając świadomość, że trudno dostrzec cienkie warstwy lodu pokrywające kamienie i że chwila nieuwagi może w takim terenie poskutkować poważnym urazem. Sytuacja jest szczególnie niekomfortowa dla Krzyśka dochodzącego do siebie po skręceniu kostki, którego doznał podczas schodzenia z Lodowej Przełęczy. Na szczęście po drugiej stronie strumienia ścieżka jest sucha i gdy udaje nam się go przekroczyć, nie musimy się już martwić, na czym stajemy. 

Kilkanaście minut później wchodzimy do Suchego Zadka, jednej z dwóch kotlin w górnym piętrze Doliny Bystrej. Widziałem sporo zadków, ale niewiele wywarło na mnie tak duże wrażenie – miejsce otoczone stokami Bystrej, Małej Bystrej oraz Zadniej i Jeżowej Kopy uznaję natychmiast za jedno z najbardziej urokliwych w Tatrach Zachodnich. Siadamy na rozległej polanie i cieszymy się niepowtarzalnym widokiem.

Kilkanaście minut później rozpoczynamy podejście na Bystrą. Ścieżka jest stroma i miejscami sypka, ale mniej wymagająca niż się spodziewaliśmy. Szybko nabieramy wysokości i wkrótce stajemy na grani. Możemy teraz podziwiać odległe szczyty Tatr Wysokich, ale tym, co najmocniej przykuwa wzrok, jest opadający do Przełęczy Pyszniańskiej stok Kamienistej. Dochodzimy do wniosku, że nietaktem byłaby rezygnacja z wejścia na jej wierzchołek i ruszamy w dalszą drogę.

Za pierwszym wzniesieniem Kobyły (górnego odcinka grani, którą idziemy na Bystrą) przy szlaku kręci się kamzik. Patrzy na mnie dziwnie i przez chwilę czuję się nieswojo – przypominają mi się legendy o turystach strącanych w przepaście przez tatrzańskie kozice i zaczynam zastanawiać się, czy bydle czegoś nie knuje. Gdy podchodzę bliżej, zwierzak bierze nogi za pas. Przyspieszam kroku i kilkukrotnie zerkam za siebie, aby upewnić się, że nie pobiegł po kolegów i że nic nie grozi nieświadomemu moich omamów Krzyśkowi. 

Na Bystrej jest kilka osób. Z daleka dostrzegam, że na wierzchołku hula wiatr – zakładane w pospiechu kurtki i folie NRC łopoczą jak flagi, a turyści szybko uciekają na stok zawietrzny. Gdy robię zdjęcia przy tabliczce szczytowej, przekonuję się, że problemem są nie tylko podmuchy – szybko kostniejące palce przypominają mi, że jest późna jesień i trzeba przyzwyczajać się do minusowych temperatur w wyższych partiach gór. 

Jest zimo i duje, ale widok ze szczytu wynagradza niedogodności. Starorobociański Wierch, Grań Otargańców i wyłaniający się za nią Baraniec z jednej oraz  Czerwone Wierchy, Świnica, Lodowy Szczyt, Rysy, Wysoka i Krywań z drugiej strony wyglądają zachwycająco, a uroku krajobrazowi dodaje rdzawo-brązowy kolor porastającej zbocza sit skuciny.

Po przydługiej sesji fotograficznej niechętnie opuszczamy Bystrą i kierujemy się na nieodległy Błyszcz. Nie idziemy na niego szlakiem, ponieważ przejście wygodną ścieżką po grani pozwala nam zaoszczędzić sporo czasu i nerwów (podejście na Błyszcz z Bystrego Karbu, na który schodzi się z Bystrej, jest strome i sypkie). Po kilku minutach stajemy na niewybitnym wierzchołku i rozpoczynamy zejście na Pyszniańską Przełęcz.

Tak jak przypuszczałem, z tej strony Błyszcza ścieżka również nie należy do wygodnych. Szuter i różniej wielkości niezwiązane z gruntem kamienie, wyjeżdżają spod nóg i bardzo łatwo o utratę równowagi. Zachowujemy ostrożność i po kilkunastu minutach stajemy na przełęczy. Chwilę później ruszamy na Kamienistą.

Po powrocie ze szczytu ruszamy niebieskim szlakiem w kierunku Podbańskiej. Jest późno i wiem, że nie ominie nas wędrówka w świetle latarek czołowych, ponieważ jednak obawiam się oblodzeń, mam nadzieję, że przed zmrokiem przejdziemy najbardziej na nie narażony kamienisty odcinek przy strumieniu. 

Ku mojemu zdziwieniu ścieżka jest sucha i dużo wygodniejsza od tej, którą szliśmy przez Dolinę Bystrą. Poruszamy się sprawnie, ale nie udaje nam się uniknąć ciemności. Te dopadają nas w lesie, który przypomina do złudzenia ten z Blair Witch Project. Wiem, że jeśli za chwilę usłyszę płacz dziecka, narobię w gacie, ale dzielnie trzymam fason i tylko dyskretnie zgrzytam zębami. 

Gdy mijamy znak informujący, że jesteśmy przy wejściu do Doliny Kamienistej, spodziewamy się, że za kilka minut dotrzemy na parking. Niestety czeka nas stąd jeszcze dość długi marsz. Na licznych rozwidleniach niezwykle pomocne okazują się fluorescencyjne tabliczki szlakowe. Żałuję, że wcześniej się z nimi nie zetknąłem, ponieważ wydaje się, że to bardzo rozsądna i niezbyt kosztowna inicjatywa. Przy samochodzie pojawiamy się kilka minut po 18.00. Czeka nas długi powrót na Śląsk, ale pocieszamy się, że o tej godzinie na drodze nie będzie już korków.

Galeria

Scroll to Top