Opis zimowej wycieczki z psem na Turbacz.




Zimowy Turbacz na czterech łapach
Przebieg: Nowy Targ Oleksówki – Bukowina Waksmundzka – Turbacz – Bukowina Miejska – Nowy Targ Oleksówki
Dystans: 16.1 km
Szacowany czas przejścia: 5:10 h
Suma podejść: 719 m
Suma zejść: 719 m
Szczyty na szlaku: Bukowina Waksmundzka (1103 m), Turbacz (1310 m), Bukowina Miejska (1119 m)
Parking: bezpłatny
Schroniska na szlaku: Schronisko PTTK na Turbaczu
Trudności techniczne: brak
Wycieczkę rozpoczynamy na parkingu pod Długą Polaną. Postój jest bezpłatny (stan na styczeń 2023 r.). Jest środek tygodnia i przy kiepskiej pogodzie i małym obłożeniu pobliskiego stoku narciarskiego, nie mamy najmniejszego problemu ze znalezieniem wolnego miejsca. Z tego co słyszałem, w weekendy lepiej przyjechać tu wcześniej, ponieważ w późniejszych godzinach parking bywa zapełniony. W takim przypadku można poszukać miejsc na pobliskich parkingach płatnych.

Dzisiaj idę na spacer z Larą. Zdecydowałem się na przyjazd mimo bardzo niepewnej pogody – dzień wcześniej zauważyłem na kamerze z Turbacza, że schronisko jest w słońcu, a kilkadziesiąt metrów niżej rozpościera się morze chmur. W chmurach spowity był niemal cały Śląsk i Małopolska, ale kilka szczytów z nich wystawało. Turbacz był jednak jedynym miejscem, na którym w kolejnych dniach prognozowano podobne warunki.

Szaro – bura aura nie opuszczała nas przez całą podróż i nieco zmartwiłem się, widząc, że z podobnie jest w Nowym Targu. Pocieszałem się jednak tym, że nawet jeśli pogoda się nie zmieni, lepiej pospacerować z psiakiem w górach niż w miejskim parku.
Już na parkingu przekonuję się, że Lara będzie mieć świetną zabawę – podczas gdy ja się przebieram, ona próbuje nawiązać znajomość z kozami ze znajdującego się przy parkingu Mini Zoo. Im bardziej kozy ją ignorują, tym bardziej się stara. W końcu dochodzę do wniosku, że jak tak dalej pójdzie, to pies zacznie beczeć, więc najlepiej będzie jeśli szybko ruszymy w drogę.

Z parkingu kierujemy się zielonym szlakiem w stronę Bukowiny Waksmundzkiej. Początkowo idziemy asfaltem, po pewnym czasie skręcamy w typową górską ścieżkę i rozpoczynamy podejście. Szlak jest mocno oblodzony, a spod lodu wystają liczne kamienie. Pomimo że mam w plecaku raki, używanie ich w takich warunkach nie jest dobrym pomysłem. Decyduję się zatem na założenie raczków (na zimowych szlakach mam ze sobą zawsze raki i raczki i używam ich w zależności od warunków i nachylenia stoku).

Idziemy przy mocno ograniczonej widoczności – początkowo jest to kilka metrów, później kilkanaście. Sytuacja zmienia się dopiero w okolicach Bukowiny – przejrzystość rośnie, a słońce nieśmiało przebija się przez chmury. Wkrótce wychodzimy ponad ich linię i doświadczamy wymarzonej wręcz pogody – jest słonecznie, znacznie niż dotychczas cieplej i zupełnie bezwietrznie. Na wysokości schroniska skręcamy w lewo i czerwonym szlakiem podchodzimy na najwyższy szczyt Gorców – Turbacz.

Widok jest ciekawy – z chmur wystają Tatry i Babia Góra, a cała reszta jest nimi szczelnie pokryta. Robimy tu przerwę na posiłek, ale po jego zjedzeniu nie mam większej ochoty na schodzenie. Wiem, że za kilkadziesiąt minut, wejdziemy w chmury i pożegnamy się ze słońcem. W pewnym momencie pojawia się koło nas jamnik, który powarkuje na Larę i jest to dla mnie znak, że czas ruszać w drogę powrotną.

Do Nowego targu Schodzimy żółtym szlakiem. Warunki nie odbiegają od tych, które mieliśmy na podejściu – jest ślisko, miejscami stromo, praktycznie nie widać okolicy. Gdy docieramy do pierwszych zabudowań, cieszę się, że wycieczka wkrótce dobiegnie końca. Lara dla odmiany cały czas biega radośnie i zdaje się nie zwracać uwagi na przygnębiającą aurę. Moja nadzieja, że się wyszaleje i odpuści zaczepianie mieszkańców Mini Zoo, rozwiewa się na parkingu – psiak wychodzi z siebie, a ja zanoszę się śmiechem. W końcu pakujemy się do auta i ruszamy w drogę powrotną.