Opis zimowej wycieczki na Kasprowy Wierch.

Zimowy „spacer” na Kasprowy Wierch

 

Przebieg: Kuźnice – Hala Gąsienicowa – Kasprowy Wierch – Kuźnice

Dystans: 16.7 km

Szacowany  czas  przejścia: 7:38 h

Suma podejść: 1178 m

Suma zejść: 1178 m

Szczyty na szlaku: Kasprowy Wierch (1978 m)

Parking: 20 zł, płatne u parkingowego

Schroniska na szlaku: Schronisko na Hali Gąsienicowej

Trudności techniczne: brak

Wycieczkę rozpoczynamy na Parkingu pod Nosem. W Kuźnicach zostawialiśmy samochody w różnych miejscach, ale to podoba mi się najbardziej. Niska cena (20 zł za cały dzień) idzie w parze z niespotykanie miłą w Zakopanem obsługą – chłopak, u którego opłacamy postój, wszystkim parkującym wskazuje skrót i życzy miłego dnia. Parking znajduje się przy ulicy Karłowicza (po lewej stronie, jeśli jedziemy od ronda) i z drogi wygląda niepozornie. W rzeczywistości plac jest duży i w godzinach porannych nie powinno być problemu z dostępnością miejsc. 

Idę w góry z Krzyśkiem i to ze względu na jego perturbacje zdrowotne, decydujemy się na kolejne, z założenia jak zwykle łatwe i przyjemne wejście na Kasprowy Wierch. Ponieważ ogłoszono drugi stopień zagrożenia lawinowego, nie będziemy robić pętli i w obie strony pójdziemy niebieskim szlakiem na Halę Gąsienicową, a następnie żółtym na Suchą Przełęcz. Przez kilka ostatnich dni co prawda prószył śnieg, ale trasą chodzi dużo osób, więc nie spodziewamy się żadnych problemów.

Już na parkingu Krzysztof patrzy tęsknie na drzewa. Po kilku minutach marszu oznajmia, że swoich praw domaga się pęcherz i zaczyna szukać ustronnego miejsca. Ponieważ idą za nami dwie dziewczyny, postanawiamy je przepuścić. Mijają nas, ale chwilę później zatrzymują się i niepocieszony Krzyś maszeruje dalej. Sytuacja powtarza się kilkukrotnie i w końcu postanawiam wytłumaczyć im, że mamy sytuację awaryjną.  Dziewczyny wykorzystują okazję, by dopytać o trasę, którą zamierzają pokonać, a gdy słyszą, że ścieżka do Murowańca przez Psią trawkę może być nieprzetarta, zaczynają rozważać inne opcje. W końcu ulegają naszym namowom i decydują się, że pójdą z nami na Kasprowy.

Szybko przekonuję się, że o spacerze raczej nie będzie dziś mowy. Justyna i Ola zasuwają do góry, a niedoleczony kolega nie odpuszcza im kroku. Zaczynam się niepokoić czy takie tempo za bardzo go nie osłabi, ale sytuacja uspokaja się, gdy pojawiają się ładne widoki. W ruch idą telefony i rozpoczyna się sesja fotograficzna. Dziewczyny podchodzą do fotografii z dużym zaangażowaniem i znajomością tematu, my jak na prawdziwych ignorantów przystało, cykamy zdjęcia w kilka sekund i przyglądamy się co wyczyniają nasze nowe koleżanki.

Kilkanaście minut później dołącza do nas Patrycja. Podobnie jak my zmierza na Kasprowy Wierch, więc dochodzimy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli dalej pójdziemy razem. Mijamy Przełęcz Między Kopami i kierujemy się do schroniska na Hali Gąsienicowej. W Murowańcu odpoczywamy i ucinamy towarzyskie pogaduszki. Po dłuższej przerwie opuszczamy budynek i idziemy w stronę Kasprowego. Początkowo szlak jest bardzo dobrze przetarty, ale z czasem pojawiają się trudności. 

Za dolną stacją wyciągu narciarskiego zdaję sobie sprawę, że wejście na szczyt będzie nas kosztowało dużo wysiłku. Silny wiatr skutecznie zawiewa ślady, przez co nie wiemy gdzie stawać, żeby nie wpaść w zaspy. Idę pierwszy i co chwilę zapadam się w śniegu. Czasami po kolana, czasami do pasa. To samo spotyka idące za mną osoby. Odchodzę na prawo od traserów, ponieważ w ich linii leży sporo świeżego,  białego puchu i idę po delikatnie nachylonym zboczu. Po pewnym czasie i tu zaczynają się kłopoty. Wiem już, że nie ma wyjścia – musimy jakoś pokonać ten odcinek i mieć nadzieję, że wyżej będzie lepiej.

Kilkanaście minut później na szlaku pojawiają się ślady. Idziemy nieco szybciej, ale ciągle uważamy na to, gdzie stajemy. Kolejne wyzwanie czeka na nas tuż przed Suchą Przełęczą. Na stromym odcinku spod nóg sypie się miękki śnieg i nie pomagają kolce pod butami. Dziewczyny, które minęły mnie, gdy zakładałem kurtkę, wykazują się tu dużym hartem ducha – gdy pytam, czy mam je minąć i iść przodem odpowiadają, że nie trzeba i dzielnie pokonują kolejne metry.

W końcu wchodzimy na przełęcz i kierujemy się do stacji na Kasprowym. Robimy tu długi, zasłużony odpoczynek. Nie przywiązuję większej wagi do posiłków, ale cenię te w górskich schroniskach i restauracjach. Szczególnie jeśli towarzyszą mi ciekawe osoby. A że poznane dziś dziewczyny, podobnie jak Krzysiek są przesympatyczne, z niechęcią myślę o czekającym nas zejściu.  Niestety czas mija szybko i musimy udać się w drogę powrotną. Opuszczamy restaurację, fotografujemy okoliczne szczyty i schodzimy w kierunku Hali Gąsienicowej.

Droga w dół jest znacznie mniej męcząca.  W śniegu zakopujemy się rzadko i na ogół dość płytko. Niepokój budzi jedynie odcinek przed dolną stacją kolejki, na którym podczas podejścia straciliśmy sporo czasu i sił. Prowadzenie przejmuje Krzysiek i po kilku minutach wpada na pomysł, schodzenia po wyratrakowanym stoku. Zgadzamy się, że ponieważ nikt nim nie zjeżdża, będzie to najlepsze rozwiązanie. Żartujemy, że w najgorszym wypadku możemy się spodziewać ostrzału z dolnej stacji kolejki, więc lepiej trzymać się w pewnej odległości za prowadzącym. Chwilę później zdaję sobie jednak sprawę, że mimo wszystko na stoku trudniej oberwać kulką niż narciarzem, a chcąc nie chcąc to ja robię teraz za tylny zderzak.

Sprawnie schodzimy do stacji kolejki i nieniepokojeni przez obsługę szybko ją mijamy. Teraz idzie się już zdecydowanie wygodniej. Gdy robię zdjęcia na Hali Gąsienicowej, przypomina mi się moja pierwsza wycieczka w to miejscem sprzed ponad 20 lat – nieudana próba wejścia na Zawrat, śnieżyca, brak śladu na szlaku do Kuźnic, szybko zapadający zmrok, walka z zaspami, kolejny odwrót, żmudne zejście do Brzezin i przygodny nocleg w Bacówce. Tym razem powrót obywa się bez przygód. Do Kuźnic dochodzimy w świetle czołówek. Kilka minut później żegnamy się z Patrycją i idziemy na parking. Tam rozstajemy się z Olą i Justyną. Dziewczyny zostają w okolicy na kilka dni, my wracamy do domów.

Scroll to Top