Opis wycieczki na wschód słońca na Babiej Górze.

 Wschód słońca na Babiej Górze

 

Przebieg: Przełęcz Krowiarki – Babia Góra – Przełęcz Krowiarki

Dystans: 9,2 km

Szacowany  czas  podejścia i zejścia: 3:36 h 

Suma podejść: 721 m

Suma zejść: 721 m

Szczyty na szlaku: Babia Góra (1725 m)

Parking: 20 zł. Parkingowego nie ma w nocy ale kasuje osoby wracające ze szczytu. Nie wiem czy jest zawsze i od której godziny – wróciliśmy na parking kilka godzin po wschodzie i musieliśmy zapłacić.

Schroniska na szlaku: brak; można zejść do schroniska Markowe Szczawiny (bufet czynny od godź 8.00, w sezonie wakacyjnym w soboty i niedziele od 7.00)

Trudności techniczne: brak

Wycieczkę rozpoczynamy na parkingu w Krowiarkach. Odradzam przyjeżdżania „na styk” – w nocy na Babią nie jedzie się komfortowo, można trafić na przebiegające przez drogę zwierzęta, na serpentynach trudno wyprzedzać wolniejsze samochody. Warto sprawdzić, o której 

godzinie słońce będzie wschodzić i zaplanować dotarcie na szczyt 30 – 60 minut wcześniej. Nam udaje się dojechać niecałe 2,5 godziny przed wschodem. Znajdujemy miejsce na parkingu przy wejściu na szlak (w przypadku braku wolnych miejsc, można pojechać na drugi z parkingów – jeśli jedziemy od strony Zawoi, znajdziemy go po lewej stronie drogi, około 200 metrów dalej). Ponieważ w planach mamy powrót przez Jałowcowy Garb i śniadanie w schronisku, ustawiamy się tak, by nie zastawić żadnego z samochodów. Przyjeżdżający za nami kierowcy nie zawracają tym sobie głowy – twierdzą że planują szybkie zejście. 

Na szlaku jest tłoczno. Do tego stopnia, że dopiero po kilkunastu minutach orientuję się, że podchodzę w świetle czołówek innych osób, a moja jest cały czas wyłączona. Idziemy szybko, na Sokolicę dochodzimy w niecałe 30 minut. Ponieważ spodziewamy się, że na szczycie będzie zimno i wietrznie, postanawiamy zwolnić, żeby nie dotrzeć na niego zbyt wcześnie. Naiwnie zakładamy, że najwolniejsze tempo narzuci nasza filigranowa koleżanka, puszczamy ją przodem i po kilku minutach wiemy już, że popełniliśmy duży błąd – dziewczyna startuje w górskich biegach ultra, a że najczęściej biegi odbywają się w nocy, włącza się jej teraz tryb normalnego dla niej o tej porze „żwawego marszu”. Pełen podziwu, gonię ją, udając, że świetnie się bawię. 

Na Babią wchodzimy znacznie wcześniej, niż planowaliśmy. Plusem jest to, że możemy w spokoju pospacerować, porozmawiać z innymi osobami i poszukać dogodnego miejsca do obserwacji wschodu słońca. Schodzimy z wierzchołka, siadamy na stoku i w milczeniu czekamy na spektakl. Jest bajecznie – żadne zdjęcie nie odda tego, czego doświadczyliśmy w ciągu następnych kilkudziesięciu minut. Patrząc na z wolna rozjaśniające się niebo i powoli powiększającą się tarczę Słońca nie mam wątpliwości, dlaczego było ono czczone przez ludzi, którzy codziennie podziwiali jego pojawianie się i znikanie.  

Obserwujemy, jak budzi się nowy dzień. Jest coraz widniej, dostrzegamy nowe kształty i szczegóły w dolinach. Część osób zaczyna schodzić – nie każdy może sobie pozwolić na spędzenie w górach kilku kolejnych godzin. Nam się nie spieszy – w planach mamy wędrówkę do schroniska przez Małą Babią i Jałowcowy Garb. Siedzimy więc urzeczeni cudem natury. Szczyt opuszczamy, gdy jest już całkiem jasno. 

W schronisku meldujemy się kilka godzin później. Jemy śniadanie, pijemy kawę i udajemy się niebieskim szlakiem w stronę parkingu w Krowiarkach. Tym razem szlak dłuży się bardziej niż zwykle – kofeina robi swoje, ale mimo wszystko odczuwamy nieprzespaną noc. W końcu  docieramy do samochodu i udajemy się w drogę powrotną. W aucie myślę o magicznych chwilach podczas wschodu słońca na Babiej Górze i zasypiam jak dziecko na fotelu obok kierowcy. 

Galeria

Scroll to Top