Opis wycieczki s Psem na Małą Rycerzową z Soblówki. Informacje o szlaku, galeria zdjęć.

Wielka Rycerzowa z Soblówki na czterech łapach

 

Przebieg: Soblówka – Wielka Rycerzowa – Przełęcz Przysłop – Soblówka

Dystans: 15.3 km

Szacowany  czas  przejścia: 5:21 h

Suma podejść: 880 m

Suma zejść: 880 m

Szczyty na szlaku: Wielka Rycerzowa (1226 m)

Parking: bezpłatny

Schroniska na szlaku: brak, w pobliżu Bacówka PTTK na Rycerzowej

Woda dla psa: w strumień przy niebieskim szlaku do Młodej Hory i zielonym z Przysłopu, możliwość uzupełnienia w Bacówce

Wycieczkę rozpoczynamy w Soblówce. Niewielki, bezpłatny parking naprzeciwko kościoła jest już w całości zajęty (przyjechaliśmy po godzinie 10), ale udaje mi się zaparkować kilkanaście metrów dalej na poboczu. Stoi tu już kilkanaście samochodów i jak zdołałem się dowiedzieć, jest to dość powszechne i akceptowane przez mieszkańców.  Drugi z okolicznych parkingów znajduje się w osadzie Morgi, a ponieważ nie brakuje też mniejszych lub większych zatoczek przy mało ruchliwych drogach lokalnych, raczej nie powinno być problemu z pozostawieniem pojazdu o dowolnej porze.

W stronę Rycerzowej z Soblówki prowadzi kilka szlaków, my kierujemy się na nią wariantem okrężnym, przez Młodą Horę i Przegibek. Drogowskaz przy parkingu kieruje nas na drogę asfaltową, ale ponieważ auta jeżdżą po niej bardzo rzadko (minął nas jeden samochód) odpinam smycz i pozwalam wybiegać się Larze. 

Wyprzedzamy kilka grup turystów i dość szybko docieramy do miejsca, w którym kończy się asfalt. Wchodzimy na leśną ścieżkę i kontynuujemy podejście. Nie jest tu zbyt stromo, jednak psiak nie pozwala mi zapomnieć, że jesteśmy w górach — narzuca wściekłe tempo i przyjemny w zamyśle spacer zmienia się w wymagający test wydolności. 

Oddech udaje mi się złapać, gdy na ścieżce pojawiają się kałuże, a Lara postanawia spożytkować wyjątkowo dziś dużą energię na taplanie się w błocie. To, na co początkowo patrzę przychylnym okiem, wkrótce mocno daje mi się we znaki – po kilkudniowych ulewach, w wielu miejscach szlak zaczyna przypominać grzęzawisko. Brodzę w mokradłach i z radością przyjmuję widok stromego, ale w miarę suchego żlebu wyprowadzającego na Przełęcz Kotarz.

Zejście z przełęczy do Młodej Hory jest strome i kamieniste, ale na szczęście pozbawione błotnych atrakcji. Nieliczne kałuże nie spowalniają  marszu i gdy wydaje mi się, że najgorszy fragment szlaku mam za sobą, dochodzę do miejsca, w którym ścieżkę przecina strumień. Nie mam żadnych szans na przejście po ułożonych do tego celu kamieniach, ponieważ znajdują się obecnie prawie dwadzieścia centymetrów pod wodą.

Kilka kolejnych minut poświęcam na wyszukanie płycizny, a dobry humor zapewnia mi psina, która przebiega/przepływa przez strumień w tę i z powrotem, pokazując, że nie rozumie, z czym mam problem. W końcu decyduję się przejść na drugą stronę po przytopionych kłodach. Te nie okazują się tak śliskie, jak zakładałem i nie mocząc się zbytnio, pokonuję dość niespodziewaną przeszkodę. 

W Młodej Horze szlak znowu biegnie asfaltową drogą (na podejściu do Kapliczki w miejscu asfaltu pojawiają się betonowy płyty), lecz podobnie jak wcześniej ruch jest tu umiarkowany. Przed rozejściem szlaków przyglądam się nadciągającym, deszczowym chmurom i podejmuję decyzję o skróceniu wycieczki – zamiast w stronę Przegibka ruszamy na Małą Rycerzową.

Lara postanawia przywitać się z pasącymi się przy szlaku końmi, a gdy radosne merdanie ogonem i podskubywanie trawy nie przynosi zamierzonego rezultatu, wyrywa do przodu. Mijamy niespodziewanie dużą ilość turystów (na szlaku z Kotarza do Małej Hory oprócz nas nie było nikogo), sprawnie pokonujemy strome podejście i dość szybko docieramy na Halę Rycerzową, Tu robimy długą, zasłużoną przerwę.

Po posiłku skupiam się na podziwianiu widoków i robieniu zdjęć. Lara tarza się w trawie i nasłuchuje wycia psa dobiegającego z okolicy Bacówki. Tym razem nie pójdziemy jednak do schroniska – ponieważ nieco się wypogodziło, postanawiam, że z Wielkiej Rycerzowej zejdziemy do Soblówki przez leżącą na granicy polsko – słowackiej Przełęcz Przysłop.

Ruszamy w kierunku szczytu i po kilkunastu minutach docieramy do celu, a ponieważ wierzchołek jest zalesiony i nie rozpościera się z niego ciekawy widok, od razu idziemy dalej. Początkowo łagodne zejście, z czasem staje się coraz bardziej strome. Jest ślisko, co w połączeniu z kiepskiej jakości podłożem (luźne kamienie i korzenie) zmusza mnie do zwolnienia i zwiększenia ostrożności. 

Mijamy miejsce, w którym niebieski szlak łączy się z żółtym. Odtąd  zejście jest już dużo przyjemniejsze. Docieramy do urokliwej przełęczy (rozległa polanka z wiatą), skręcamy w lewo i kierujemy się do Soblówki. Wygodna ścieżka szybko zmienia się w szuter, a następnie w asfalt. Od osady Morgi wędrujemy już typową drogą lokalną, po której co jakiś czas przejeżdżają samochody.

Ponieważ Lara idzie środkiem drogi, a „komendę zejdź na bok” traktuje dosłownie (schodzi i po chwili wraca na  asfalt). staram się nasłuchiwać  odgłosów nadjeżdżających pojazdów, co skutecznie utrudnia mi płynący w pobliżu potok. Gdy z lewej i prawej strony odsłania się widok na okoliczne wzniesienia, dochodzę do wniosku, że jesteśmy w jednej z najbardziej urokliwych beskidzkich dolin. Wkrótce dostrzegam gęstszą zabudowę i wieżę Kościelną,  w pobliżu której zaparkowałem samochód. Nasza wycieczka dobiega końca.

Galeria

Scroll to Top