Opis wycieczki na Świnicę przez Zawrat.

Świnica przez Zawrat

 

Przebieg: Kuźnice – Hala Gąsienicowa – Zawrat – Świnica – Hala Gąsienicowa – Kuźnice

Dystans: 21.4 km

Szacowany  czas  przejścia: 10:31 h

Suma podejść: 1674 m

Suma zejść: 1674 m

Szczyty na szlaku: Świnica (2302 m)

Parking: 40 zł (płatne w parkomacie)

Schroniska na szlaku: Schronisko na Hali Gąsienicowej

Trudności techniczne: liczne łańcuchy, duża ekspozycja; szlak odradzany osobom początkującym

Wycieczkę rozpoczynam na parkingu nr 3, przy hotelu Murowanica. Opłata za cały dzień wynosi tu 40 zł i można jej dokonać w parkomacie. Plac jest duży, ale dość popularny dlatego w szczycie sezonu dość szybko się zapełnia. Z parkingu można podjechać busem do Kuźnic, jednak ma to sens tylko wtedy, gdy przyjechało się większą grupą – wówczas cena przejazdu rozkłada się na kilka osób i nie trzeba czekać na innych chętnych. W przypadku braku miejsc parkingowych można ich poszukać przy ulicy Karłowicza – sugeruję jednak by przed wjazdem upewnić się jaki jest koszt postoju.

Ponieważ jestem sam, nie korzystam z podwózki. Dochodzę do Kuźnic i kieruję się w stronę wejścia do parku. Za punktem poboru opłat skręcam w prawo i wchodzę na żółty szlak prowadzący na Przełęcz między Kopami. Można tam również pójść szlakiem niebieskim – czas wejścia jest porównywalny, różny jest jednak charakter podejścia: szlak żółty jest łagodny na początku i dość sromy pod koniec, na szlaku niebieskim im dalej, tym łagodniej. 

Za przełęczą ścieżka nieco się wypłaszacza, a po krótkim zejściu docieram na Polanę Gąsienicową. Nie skręcam do schroniska, gdyż mam zamiar wstąpić do niego w drodze powrotnej i kieruję się nad Czarny Staw Gąsienicowy. Nad stawem chwilę odpoczywam, obserwuję turystów podchodzących na Karb, po czym ruszam w kierunku Zawratu.

Ścieżka prowadzi wzdłuż brzegu stawu, a gdy od niego odbija, rozpoczyna się właściwe podejście. Początkowo nie jest ono zbyt strome, z czasem kąt nachylenia wzrasta, a za Zmarzłym Stawem pojawia się ciąg łańcuchów. Także dziś tworzą się tu korki, nie są one jednak zbyt duże, dlatego mam nadzieję, że nie stracę na tym odcinku zbyt wiele czasu.

Gd kilkanaście minut później staję na Zawracie, wita mnie wspaniała panorama Tatr Wysokich. Przyglądam się znajomym szczytom, obserwuję turystów podchodzących na przełęcz z Doliny Pięciu Stawów i tych, udających się Orlą Percią w kierunku Koziego Wierchu. Na Świnicę wybiera się stąd zdecydowanie mniej osób – większą popularnością cieszą się warianty podejścia od strony Świnickiej Przełęczy.

Odpoczywam kilkanaście minut, po czym ruszam w dalszą drogę. Przechodzę obok rumowisk skalnego powstałego w wyniku obrywu na Niebieskiej Turni i dochodzę do kolejnych sztucznych ułatwień. Podobnie jak przy wejściu na Zawrat zabezpieczeń jest dużo i nie każdemu będą one potrzebne, jednak docenią je osoby, które nie czują się zbyt pewnie w miejscach z dużą ekspozycją. 

Na szlaku jest zaledwie kilka osób, ale nie mam wątpliwości, że wkrótce się to zmieni. Tłum turystów i komitet kolejkowy pojawiają się w miejscu, w którym szlak z Zawratu łączy się z tym prowadzącym od strony Kasprowego Wierchu. Panuje chaos i nerwowa atmosfera. Każdy chce na siłę pokonywać kolejne odcinki, nie patrząc na to, czy będzie miał możliwość zwolnić łańcuch i przepuścić osoby idące z drugiej strony. Nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać i poruszać się w żółwim tempie go góry.

Po kilkunastu minutach docieram w końcu na Świnicę i z trudem znajduję miejsce, w którym mógłbym przysiąść. Ludzie wokół przepychają się i przekrzykują, dochodzę zatem do wniosku, że to zdecydowanie nie miejsce dla mnie i bardzo szybko opuszczam szczyt. Odczekuje swoje w kolejkach przy łańcuchach i cieszę się, gdy mam już za sobą najbardziej oblegany fragment podszczytowy. Teraz mogę poruszać się znacznie sprawniej, mijam Świnicką Przełęcz i schodzę nad Zielony Staw Gąsienicowy.

Bardzo lubię to miejsce – jest tu zazwyczaj ciszej i spokojniej niż przy innych stawach w polskiej części Tatr. Przyglądam się czytającej książkę dziewczynie i przytulającej się kilkanaście metrów dalej parze i przypominają mi się podobne obrazy sprzed ponad dwudziestu lat. Dochodzę do wniosku, że choć trącił mnie rydwan czasu, to wyszedłem z tego bez większych obrażeń i zastanawiam się co dzieje się z osobami, z którymi byłem tu po raz pierwszy.

W Murowańcu zamawiam pyszną szarlotkę i paskudną kawę (za każdym razem łudzę się, że kawa w końcu będzie smakować tu lepiej, ale za każdym razem zostaję brutalnie sprowadzony do parteru) Po dłuższej przerwie schodzę niebieskim szlakiem do Kuźnic i docieram na parking. Przede mną już tylko kilkugodzinny powrót do domu. 

Galeria

Scroll to Top