Opis wycieczki z psem na Skrzyczne i Baranią Górę.

Skrzyczne i Barania Góra na czterech łapach

 

Przebieg: Lipowa – Ostre – Skrzyczne – Malinowska Skała – Barania Gora – Lipowa – Ostre

Dystans: 24.7 km

Szacowany  czas  przejścia: 8:20 h

Suma podejść: 1285 m

Suma zejść: 1285 m

Szczyty na szlaku: Skrzyczne (1257 m), Małe Skrzyczne (1211 m), Malinowska Skała (1152 m), Magurka Wiślańska (1140 m), Barania Góra (1220 m), Magurka Radziechowska (1108m)

Parking: bezpłatny

Schroniska na szlakuSchronisko PTTK Skrzyczne

Trudności techniczne: brak

Dostęp do wody dla psa: brak strumieni i ujęć wody, możliwość uzupełnienia wody w schronisku 

Wycieczkę rozpoczynamy we wsi Lipowa – Ostre.  W stosunku do zeszłego roku w okolicy nastąpiły istotne zmiany – największy z parkingów wciąż jest darmowy, ale tuż obok niego otworzył się parking płatny, można też za opłatą stawać przy hotelu. Ze względu na dużą popularność regionu bezpłatny parking bardzo szybko się zapełnia, co jeszcze niedawno nie stanowiło większego problemu – kierowcy zostawiali auta wzdłuż okolicznych dróżek i na placu przy przystanku. Obecnie takie praktyki mogą być ukarane mandatem (w dniu naszej wycieczki otrzymali go wszyscy stojący poza wyznaczonymi do tego miejscami, nie wykluczam jednak, że mogły mieć na to wpływ odbywające się wybory samorządowe).

Na szlak wybieramy się w towarzystwie dwóch czworonogów – Lary i Romka. Psy się znają, jednak ich relację trudno nazwać przyjacielską – ekspresja suczki średnio podoba się Romkowi, a pojęcie kompromisu jest obojgu obce. W efekcie zwierzaki trzymają się na dystans i wędrujemy według sprawdzonego schematu: Lara gna do przodu lub krąży pomiędzy mną a Krzyśkiem, a Romuś zabezpiecza tyły.

Z parkingu kierujemy się w stronę hotelu, po kilkudziesięciu metrach skręcamy w lewo i rozpoczynamy podejście na Skrzyczne. Początkowo jest dość stromo, z czasem nachylenie się zmniejsza. W plecy mocno przygrzewa słońce i momentami trudno uwierzyć, że mamy początek kwietnia. Przy ścieżce nie ma strumienia, w związku z czym psiaki ochoczo piją wodę z miski. Nie martwimy się jednak o jej zapas, ponieważ zamierzamy uzupełnić braki w schronisku. 

Przed szczytem przy szlaku pojawia się spora łata śniegu. W Krzyśku budzi się dziecko – lepi kulki i cieszy się, jakby dostał wymarzoną zabawkę. Psy chłodzą się w lekko zmrożonym puchu i są niepocieszone, gdy nakłaniamy je do dalszego marszu. Chwilę później rozkładamy się na polanie na Skrzycznem i robimy krótką przerwę. 

Mamy za sobą najbardziej wymagający fragment trasy, ale nie oznacza to, że odtąd będzie tylko z górki – szlak którym pójdziemy, pokonuje liczne wzniesienia,  czeka nas więc jeszcze sporo podejść. Na razie opuszczamy najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego i kierujemy się w stronę Malinowskiej Skały. Po kilku minutach naszym oczom ukazuje się piękna panorama: możemy podziwiać min. Babią Górę, Pilsko, Tatry Zachodnie i Niżne oraz Małą Fatrę.

Wędrujemy teraz najbardziej atrakcyjnym widokowo odcinkiem w całym Beskidzie Śląskim. Oprócz wymienionych wyżej pasm widzimy także  Baranią Górę oraz szczyty wznoszące się wokół Brennej. Na ścieżce pojawia się coraz więcej kałuż. Romek omija je szerokim lukiem, Lara udaje, że się nie da. Gdy wskakuje z impetem w środek bajorka i wydaje mi się, że niczym już nas nie zaskoczy, wytrzepuje na mnie błoto i wykorzystuje moją nogę w charakterze ręcznika. 

Na szlaku jest sporo turystów, wielu z nich wędruje z psami. W kwestii ubłocenia żaden nie ma jednak szans z moją czworonożną towarzyszką – Lara wygląda jak nieboskie stworzenie, a gdy tylko odrobinę wyschnie, wskakuje do kolejnej kałuży i tapla się w niej jak w jeziorze. Po kilku nieudanych próbach powstrzymania błotnego procederu odpuszczam – radość psa jest porównywalna z radością kolegi lepiącego śnieżki. 

Na Malinowskiej Skale jest jak zwykle tłoczno. Mijamy grupy turystów i ruszamy w kierunku Baraniej Góry. Czeka nas teraz wędrówka po luźnych, sypiących się spod nóg kamieniach. Staramy się znaleźć kompromis pomiędzy ostrożnością a efektywnym tempem marszu i dość szybko dochodzimy do Magurki Wiślańskiej. W tym miejscu możemy skręcić w lewo i zejść do Lipowej, postanawiamy jednak zgodnie z planem iść na pobliski wierzchołek Baraniej Góry.

Obecnie na Baranią od strony Malinowskiej Skały wiedzie jeden szlak turystyczny. Do niedawna można było na nią wejść wariantem, który łagodnie trawersował zbocze i kończył się na rozległej polance podszczytowej. Teraz podejście jest dość strome i raczej nieprzyjemne. Na domiar złego na górze czeka nagroda w postaci tłumu rozwrzeszczanych, pchających się do wieży widokowej turystów. 

Wchodzimy na szczyt, znajdujemy miejsce na polanie i robimy długą przerwę. Przyglądamy się odległym ośnieżonym szczytom i planujemy kolejne wędrówki. Po kilkudziesięciu minutach z niechęcią wstajemy i udajemy się w dalszą drogę. Najpierw czeka nas powrót do Magurki Wiślańskiej. Tu skręcamy w prawo i bardzo atrakcyjną widokowo granią podążamy w kierunku kolejnej z Magórek – Radziechowskiej. 

Tym razem w zasięgu wzroku mamy Skrzyczne, Babią Górę i Niżne Tatry. Gdy mijamy charakterystyczną skałę i mówię do Krzyśka, że byłyby na niej niezłe buldery, Lara zaczyna wspinać się na górę, a ja zastanawiam się, co jest grane. Zapewne to ciekawy zbieg okoliczności, chociaż można odnieść wrażenie, że psiak zna i rozumie nomenklaturę wspinaczkową. Po raz kolejny przekonuję się, że od pewnych rzeczy nie ma ucieczki (chyba do końca życia widząc skałę, będę wyobrażał sobie, jak ją pokonuję) i niepocieszony idę dalej.

Za Magurką Radziechowską skręcamy w zielony szlak i rozpoczynamy zejście do Lipowej. Jest ono dość długie i miejscami nieprzyjemne (sporo luźnych kamieni), ale w końcu udaje nam się dotrzeć do wioski. Tu czeka nas jeszcze kilkunastominutowy spacer asfaltową drogą, która doprowadza nas do parkingu, przy którym zostawiliśmy samochód (tak, tak przy parkingu – mandat i nas nie ominął).

Galeria

Scroll to Top