Opis wycieczki z psem na Rysiankę.

Rysianka na czterech łapach

 

Przebieg: Żabnica Skałka – Słowianka – Rysianka – Hala Redykalna – Hala Boracza – Żabnica Skałka

Dystans: 18.7 km

Szacowany  czas  przejścia: 6 h

Suma podejść: 874 m

Suma zejść: 874 m

Szczyty na szlaku: brak

Parking: bezpłatny

Schroniska na szlaku: Schronisko na Hali Rysianka, Schronisko na Hali Lipowskiej. W pobliżu szlaku Schronisko na Hali Boraczej

Trudności techniczne: brak; na trasie są 2 łańcuchy jednak służą wyłącznie do utrzymania równowagi, gdy jest ślisko)

Wycieczkę rozpoczynamy na parkingu w Żabnicy – Skałce. Parkujemy naprzeciwko sklepu, przy wjeździe na ulicę Boraczą, na charakterystycznej zatoczce. W mapach Google parking oznaczony jest jako płatny, ale jest to błąd – parking płatny znajduje się obok oddalonego o około 50 m, domu przy ulicy Śmiecha. Ponieważ jest listopad i początek tygodnia, nie ma problemu z dostępnością miejsc, ale w wakacje i słoneczne dni wolne, parking bardzo szybko się zapełnia. Sporo kierowców staje wówczas wzdłuż drogi i wydaje się, że jest to tolerowane.

Na szlak wybieramy się z dwoma psami: Larą i Romkiem. Dla Romana jest to górski debiut, Lara ma spore doświadczenie. Psy nie znają się i mamy obawy czy się dograją (tym bardziej że mają inną definicję dobrej zabawy i mocne charaktery), ale po drobnych spięciach wypracowują kompromis – Lara idzie przodem, ja za Larą, za nami Romek, a na końcu jego właściciel Krzysztof. Decydujemy się na pokonanie pętli przez Słowiankę, Rysiankę, Halę Redykalną i Halę Boraczą. 

Początkowo szlak wiedzie wygodną szutrową drogą. Jest niemal płasko, ale z powodu bardzo dużej ilości błota nie do końca komfortowo. W pewnym momencie szlak opuszcza szuter i rozpoczyna się dość strome podejście. Miejscami jest ślisko, ale ponieważ Lara narzuca standardowe, mocne tempo, nie zawracam tym sobie głowy i próbuję ją dogonić. Romek z Krzyśkiem dzielnie zasuwają za nami. Dość szybko docieramy do Stacji Turystycznej i zmieniamy kierunek marszu – wchodzimy na czerwony szlak w kierunku Rysianki.

Przez kolejne pół godziny prawdziwym utrapieniem jest błoto. Próby ominięcia bajorek często kończą się wpadnięciem w grzęzawiska. Lara ładuje się w każdą kałużę, jak stwierdza Krzysztof, w jednej wręcz nurkuje, Romek jest bardziej powściągliwy, ale i on wkrótce jest cały ubłocony. Po pewnym czasie dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu walczyć z wiatrakami i uważamy jedynie na to, by nie wpadać w błoto zbyt głęboko. Sytuacja poprawia się wraz z wysokością. Im wyżej jesteśmy, tym więcej wokół nas śniegu i lodu. Po pewnym czasie wędrujemy już w scenerii zimowej.  

Na podejściu na Rysiankę natrafiamy na dwa łańcuchy. Ponieważ jest ślisko, są przydatne i zapewne na takie okoliczności zostały tu zawieszone. Psy pokonują miejsce z łańcuchami bez żadnych trudności, co szczególnie cieszy nas w przypadku Romka, którego planujemy zabierać na trudniejsze wycieczki (Lara ma za sobą wymagające szlaki w Tatrach). Po dotarciu na Przełęcz Pawlusią skręcamy w prawo i schodzimy na Halę Rysiankę. Psy mogą się tu wyszaleć, a my popodziwiać widoki. 

Z Hali kierujemy się do schroniska na Rysiance. Po raz pierwszy nie trafiamy w tym miejscu na tłum turystów – przed budynkiem jest pusto, a w bufecie siedzą zaledwie cztery osoby. Zamawiamy po szarlotce i spożywamy ją przy mocno zaśnieżonym stole na zewnątrz. Psy dostają swoje przysmaki i jest prawie sielsko – prawie bo Lara postanawia zjeść posiłek Romka. Po krótkiej zadymie psiaki znów trzymają się na dystans, a my postanawiamy iść dalej. Po kilku minutach docieramy do Hali Lipowskiej i kontynuujemy marsz w kierunku Hali Boraczej. Idziemy zielonym szlakiem, Pod Lipowskim Wierchem, skręcamy w lewo i odtąd wędrujemy szlakiem żółtym. Ten wariant jest ciekawszy widokowo, ponieważ wiedzie przez Hale: Bieguńską, Gawlowską, Bacmańską i Redykalną, z których rozpościera się widok na Małą Fatrę i Tatry. 

Po dotarciu do Hali Redykalnej na ścieżce znów pojawia się błoto, jest go jednak zdecydowanie mniej niż podczas podejścia. Schodzimy na Halę Boraczą i kierujemy się w stronę Żabnicy. Mijamy zaskakująco suchy wąwóz i dochodzimy do asfaltowej drogi. Na drodze uważamy na zwierzaki – co prawda samochody jeżdżą tu rzadko, ale zakręty powodują, że nie widać pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka. Psy podchodzą do siebie coraz częściej i nie ma przy tym większych emocji, co pozwala nam wierzyć, że na kolejnych wycieczkach zaczną się dogadywać. Wracamy na parking, czyścimy zabłocone pupile i udajemy się w drogę powrotną do domów.

Galeria

Scroll to Top