Opis wycieczki z psem na Rysiankę i Pilsko.

Rysianka i Pilsko na czterech łapach

 

Przebieg: Sopotnia Wieka – Rysianka – Pilsko – Hala Miziowa – Sopotnia Wielka

Dystans: 22.9 km

Szacowany  czas  przejścia: 7:49 h

Suma podejść: 1227 m

Suma zejść: 1227 m

Szczyty na szlaku: Trzy Kopce (1216 m), Pilsko (1557 m)

Parking: 15 zl, płatne Blikiem

Schroniska na szlaku: Schronisko na Hali Rysianka, Schronisko na Hali Miziowej

Trudności techniczne: brak

Woda dla psa: do uzupełnienia w schroniskach i kilku strumykach  w drodze na Rysiankę. Do schroniska na Hali Miziowej można wejść z psem

Wycieczkę rozpoczynamy w Sopotni Wielkiej. Samochód zostawiamy na niewielkim parkingu znajdującym się przy wejściu na zielony szlak prowadzący w kierunku Pilska. Na drzewach powieszone są tablice informujące, że parking jest płatny i choć nie ma nikogo z obsługi, po powrocie znajdujemy za szybą kartkę z informacją o konieczności uiszczenia opłaty Blikiem. Koszt całodziennego postoju to 15 zł. W przypadku braku wolnych miejsc pojazd można zostawić na znajdującym się w pobliżu „Parkingu na Tartaku” (w 2023 r. płaciłem tam 20 zł/dzień).

Tym razem na szlaku towarzyszą mi Agnieszka, Gabi, Krzysiek oraz dwa czworonogi: Lara i Romek. Z parkingu kierujemy się asfaltową drogą w stronę niebieskiego szlaku, którym pójdziemy  na Rysiankę. Jest to zdecydowanie najmniej przyjemny odcinek wycieczki – nie ma tu zbyt dużego ruchu, jednak co pewien czas przejeżdżają samochody i trzeba uważać na biegające luzem psiaki. 

Po pewnym czasie przy drodze pojawiają się niebieskie oznaczenia, a po kilkunastu minutach szlak odbija w prawo w leśną ścieżkę. Początkowy odcinek jest nieprzyjemny (stromizna, połączona z korzeniami i sporą ilością błota, wymaga czujnego stawiania kroków), ale dość krótki. Po jego pokonaniu czeka nas łagodne podejście malowniczym zboczem. Nie brakuje tu miejsc, w których psy mogą się schłodzić i napoić, wiemy jednak,  że później wodę będziemy mogli uzupełniać wyłącznie w schroniskach.

Docieramy do stromego, szerokiego, kamiennego żlebu i wychodzimy nim na zaśnieżoną polanę na Hali Rysianka. Tu pojawiają się pierwsze oznaki czekających na nas dziś niespodzianek (mokry śnieg i kałuże błotne), ale póki co niezrażeni stanem szlaku,  idziemy do schroniska, przy którym robimy krotką przerwę na posiłek.

Po kilkunastu minutach opuszczamy Rysiankę i kierujemy się czerwonym szlakiem w kierunku Pilska. Dziewczyny, które dawno nie były w górach, rozważają skrócenie trasy i dochodzimy do wniosku, że jeśli będą mieć jakieś problemy, skręcą na Halę Miziową i poczekają tam na mnie i na Krzyśka. Rozmowa z idący z naprzeciwka ubłoconym, młodym chłopakiem podpowiada mi, że nie tylko ból nóg może dziś zweryfikować nasze plany.

W drodze na Trzy Kopce skupiamy się głównie na omijaniu kałuż i bajorek (Lara jak zwykle udaje, że omija je, idąc ich środkiem, przez co po kilku minutach jest cała w błocie). Z czasem na ścieżce pojawia się spora ilość mokrego śniegu i tym razem nie ma już szans na wędrowanie „suchą stopą”. Najwięcej problemów ma z tym Krzysiek, który wybrał się na wycieczkę w niskim obuwiu bez membrany. Z każdym krokiem rośnie ilość wody w jego butach i wkrótce oczywiste staje się, że musi jak najszybciej dotrzeć do schroniska, gdzie zmieni skarpetki i zabezpieczy je przed przemakaniem za pomocą foliowych worków. Decydujemy więc, że na Pisko pójdę sam, a on z dziewczynami uda się na Halę Miziową.

Nie chcę, żeby reszta ekipy czkała na mnie zbyt długo, dlatego mocno zwiększam tempo. Pomaga mi w tym Lara, która widząc, że ją  gonię, sprawnie wyprzedza kolejne osoby. Tym razem nie zawracam sobie głowy omijaniem kałuż, a za każdym razem, gdy wpadam do wody po kostki, psina merda ogonem i sprawia wrażenie, jakby chciała mi przybić piątkę. Przed stromym, ośnieżonym podejściem na Halę Słowikową zakładam raczki i mocno współczuję schodzącym z naprzeciwka osobom, które bez kolców na butach mają tu problem z utrzymaniem równowagi.

Na szczycie Pilska Lara dostaje zasłużone smakołyki, zaprzyjaźnia się z dwoma psami i uporczywie wchodzi w kadr, gdy próbuję zrobić pamiątkowe zdjęcie sympatycznej grupie turystów. Później tarza się w śniegu, a ja obserwuję Tatry. Mam jednak świadomość, że musimy jak najszybciej schodzić do schroniska i wkrótce udajemy się w drogę powrotną.

Stracony czas nadrabiamy na stoku wiodącym na Halę Miziową. Miękki przedeptany śnieg pozwala na szybkie pokonywanie kolejnych metrów, a ewentualny upadek nie wiąże się z większymi konsekwencjami. Gorzej jest w pobliżu schroniska – tu w wielu miejscach spod śniegu przebija błoto i muszę uważać, żeby się nie poślizgnąć. 

Gdy dochodzę do budynku, wychodzi z niego Krzysiek i mówi, że mogę bez problemu wejść z Larą do środka. Jestem pod dużym wrażeniem. Wiem, że coraz popularniejsze stają się restauracje, do których można wchodzić z pupilami, ale nie spodziewałem się, że przyjazne dla czworonogów będzie także to Beskidzkie schronisko. Zamawiam szarlotkę, karmię i poję Larę, i wypytuję dziewczyny o wrażenia ze szlaku. Po ich minach wnoszę, że pomimo przemoczonego obuwia (podobnie jak Krzysiek zabezpieczyły buty workami) są zadowolone i nieco tylko zmęczone. Dowiaduję się też, że kazałem na siebie czekać zaledwie kilkanaście minut, ponieważ na szlaku prowadzącym na Hale Miziową były fatalne warunki.

Po długiej przerwie opuszczamy schronisko i schodzimy zielonym szlakiem do Sopotni. Początkowo na drodze jest sporo mokrego śniegu,  ale z czasem znika on ze ścieżki i pewien dyskomfort powoduje jedynie wszechobecne błoto. Sam szlak jest przyjemny, jednak dość długi. Późnym popołudniem wracamy na parking i udajemy się w drogę powrotną. O dziwo najbardziej zmęczone wydają się psiaki.

Galeria

Scroll to Top