Opis wycieczki z psem na Czupel i Magurkę Wilkowicką. Pętla z bielskiej Straconki.



Pętla ze Straconki na czterech łapach
Przebieg: Bielsko Biała Straconka – Gaiki – Międzybrodzie Bialskie – Czupel – Magurka Wilkowicka – Rogacz – Bielsko Biała Straconka
Dystans: 21.1 km
Szacowany czas przejścia: 7:08 h
Suma podejść: 1132 m
Suma zejść: 1132 m
Szczyty na szlaku: Gaiki (816 m), Czupel (930 m), Rogacz (828 m)
Parking: bezpłatny
Schroniska na szlaku: Schronisko na Magurce
Trudności techniczne: brak
Woda dla psa: możliwość uzupełnienia w schronisku i zakupu w Międzybrodziu, brak strumieni i ujęć wody.
Wycieczkę rozpoczynamy w bielskiej Straconce. Samochód można zostawić na bezpłatnym parkingu przy ulicy Saneczkowej lub w razie braku wolnych miejsc (może się tak zdarzyć, w trakcie mszy w pobliskim Kościele), na znajdującym się nieopodal placyku przy cmentarzu. Kilka miejsc postojowych dostępnych jest także przy ulicy Złoty Potok. Jeśli nie uda nam się zaparkować w tej okolicy, to można podjechać na niewielki parking przy ulicy Małej Straconki, wzdłuż której przebiega szlak na/z Rogacza.

O wyborze dzisiejszej trasy zadecydowały prognozy pogody, które wyjątkowo zgodnie mówiły o burzach i silnych opadach deszczu we wczesnych godzinach popołudniowych, możliwość szybkiego dojazdu na miejsce (nieco ponad godzinę spod domu) oraz to, że znany był mi jedynie jej krótki fragment pomiędzy Rogaczem, a Magurką Wiślańską. Logiczna pętla wyglądała zachęcająco, a towarzystwo Lary, dawało dużą szansę na szybki marsz i powrót do auta przed ulewami.

Ze Straconki ruszamy czerwonym szlakiem w stronę Gaików. Wędrując w ten sposób najbardziej stromy odcinek pętli (Międzybrodzie – Czupel) pokonamy, idąc pod górę, ale ponieważ całość nie jest zbyt wymagająca, wydaje się to dobrym rozwiązaniem. Nie bez znaczenia jest też to, że na polance pod Magurką można wygodnie odpocząć, co jest niewątpliwym atutem w końcowej fazie wycieczki.

Początkowo szlak wiedzie asfaltową drogą, ale szybko odbija w wygodną, leśną ścieżkę. Po kilkuset metrach zwiększa się nastromienie, ale poza krótkim odcinkiem z sypiącymi się spod nóg kamieniami, nie ma tu większych problemów. Dzięki temu sprawnie pokonujemy kolejne metry, mijamy punkt widokowy i docieramy na Gaiki.

Teraz czeka nas przyjemny marsz leśną drogą. Szlak jest doskonale oznaczony i pomimo licznych rozwidleń nie ma tu problemu z nawigacją. Ponieważ przez kilka dni mocno padało, w kilku miejscach pojawiają się spore kałuże. Larze włącza się tryb amfibii, ja staram się zachować czujność i w odpowiednim momencie odskakiwać od otrzepującego się z błota psiaka.

Zejście do Międzybrodzia Bialskiego jest dość wygodne. Odcinki z luźnymi, usypującymi się spod nóg kamieniami są krótkie i nieliczne, a zdecydowana część trasy wiedzie szerokim duktem. Od czasu do czasu pomiędzy drzewami wyłaniają się okoliczne wzgórza, jednak widok jest raczej przeciętny. Pocieszające jest jedynie to, że niemal cały czas idziemy przez piękny, klimatyczny las.

Po dotarciu do Międzybrodzia czeka nas kilkunastominutowa wędrówka asfaltem. Poruszamy się jednak w większości po mało ruchliwych jezdniach i tylko w ścisłym centrum zmuszony jestem prowadzić Larę na smyczy. Przy drodze jest kilka sklepów, w których można uzupełnić zapasy wody, w niewielkiej odległości od szlaku znajduje się także Jezioro Międzybrodzkie. My trzymamy się szlaku i wkrótce docieramy do miejsca, w którym rozpoczyna się podejście na Czupel.

600 metrów przewyższenia na odcinku 3 km, powoduje, że na profilu wysokości wygląda on dość groźnie. Ponieważ spodziewam się sporej stromizny, staram się, póki nie jest jeszcze najgorzej, sprawnie pokonywać kolejne metry, do czego zachęca bardzo dobrej jakości ścieżka. Z czasem tempo daje się jednak we znaki – nastromienie co prawda się nie zwiększa, ale nie ma też wypłaszczeń, pozwalających na uspokojenie oddechu. Po raz kolejny przekonuje się, że w Beskidach można się zmęczyć i cieszę się, gdy docieramy na Przełęcz pod Czupelem. Stąd pozostaje nam już tylko kilkuminutowe, znacznie łagodniejsze podejście na najwyższe z dzisiejszych wzniesień.

Na Czupelu zaskakuje mnie spora ilość turystów. Do tej pory na szlaku minęliśmy zaledwie kilka osób, teraz w zasięgu wzroku mam około 20. Podobnie jest na ścieżce prowadzącej na Magurkę – nie ma tu co prawda takiego ruchu jak w okolicach Szyndzielni, ale jest on duży. Na szczęście, gdy docieramy na polanę przy schronisku, bez trudu znajdujemy miejsce, w którym możemy rozłożyć się na zasłużony odpoczynek.

Ponieważ mamy dobry czas (dotarliśmy tu w 3 i pół godziny) nie musimy się spieszyć. Podczas gdy Lara wcina smakołyki i tarza się w trawie, ja obserwuję nadciągające chmury i próbuję odgadnąć, jak szybko zacznie z nich lać deszcz. Podrywam się na nogi, gdy słyszę odległe jeszcze grzmoty – nie jestem z cukru, ale wędrówek w burzy unikam jak ognia.

Deszcz dopada nas tuż za Rogaczem. Ponieważ szlak wiedzie przez las, nie zdaję sobie sprawy z rozmiarów ulewy do momentu, w którym wychodzimy na otwartą przestrzeń – na asfaltowej drodze jest już kilkucentymetrowa warstwa wody. Postanawiam kontynuować wędrówkę, ponieważ zgodnie z prognozami opady miały trwać kilka godzin. Szybko schodzimy do Straconki i kierujemy się w stronę parkingu. Na moment przestaje padać, ale wkrótce ulewa wraca. Uciekamy do auta i wracamy do domu.