Nosal, Wielki Kopieniec, Beskid – opis wycieczki na szczyty w Tatrach Wysokich. Pętla z Kuźnic.

Nosal, Wielki Kopieniec, Beskid

 

Przebieg: Kuźnice – Nosal – Wielki Kopieniec – Psia Trawka – Murowaniec – Beskid – Kasprowy Wierch – Kuźnice

Dystans: 23.9 km

Szacowany  czas  przejścia: 9.08 h

Suma podejść: 1576 m

Suma zejść: 1576 m

Szczyty na szlaku: Nosal (1206 m), Wielki Kopieniec (1328 m), Beskid (2012 m), Kasprowy Wierch (1987 m)

Parking: 30 zł (płatne u osoby z obsługi)

Schroniska na szlaku: Murowaniec (Schronisko PTTK na Hali Gąsienicowej

Trudności techniczne: minimalne (wysokie kamienie i dość stromo przy zejściu z Nosala)

Wycieczkę rozpoczynam w zakopiańskich Kuźnicach. Parkuję jak zwykle na Parkingu P13, gdzie ku mojemu zaskoczeniu, cena nie została podniesiona, pomimo tego, że jestem w pierwszy dzień świąt wielkanocnych. Okazje się, że zapewnienia właściciela o stałości opłat nie były wyssane z palca, co cieszy, tym bardziej że na pobliskich placach, ceny rosną wraz z popytem i bywają dni, w których są nawet dwukrotnie wyższe. Płacę 30 zł sympatycznemu panu z obsługi i ruszam w stronę Nosala.

Budka przy szlaku prowadzącym na wierzchołek jest nieczynna. Przez moment rozważam zakup biletu on-line (głównie z uwagi na skromną dotację dla TOPR), dochodzę jednak do wniosku, że zrobię to później, w miejscu, gdzie będą mniejsze problemy z zasięgiem internetu. Tabliczka informuje mnie, że podejście na Nosal zajmuje około 50 minut, nie mam jednak wątpliwości, że nie pójdę tempem szlakowym i znacznie skrócę sugerowany czas. 

Szybko przekonuję się, że niesłusznie zlekceważyłem pierwszy z moim dzisiejszych celów. Dość duże nastromienie, drewniane schody i wysokie kamienie, mocno dają mi w kość i muszę okiełznać potrzebę szybkiego przebierania nogami. Do tego po kilkunastu minutach pojawiają się coraz ciekawsze widoki. Zatrzymuję się co chwilę, a krótkie przerwy wykorzystuję na robienie zdjęć i wyrównanie oddechu.

Na szczyt udaje mi się wejść w nieco ponad 20 minut, muszę jednak przyznać, że nie był to przyjemny spacer. Przestaję się dziwić osobom, które trenują tu kondycję i ubolewam nad brakiem podobnego miejsca w pobliżu domu. Ponieważ mam teraz przed sobą rozległą panoramę Tatr, mogę się przyjrzeć z nieco innej perspektywy znajomym turniom. Niepokoją mnie nieco chmury wiszące nad Kasprowym Wierchem, który jest jednym z celów dzisiejszej wycieczki, dochodzę jednak do wniosku, że nie ma sensu martwić się na zapas – z planowanej trasy jest sporo opcji zawrócenia, więc nawet gwałtowna zmiana pogody, nie sprawi mi większych kłopotów. 

Po krótkiej przerwie schodzę na Nosalową Przełęcz i skręcam na żółty szlak prowadzący na Polanę Olczyska. Ten odcinek jest łagodny, ale wciąż dość malowniczy. Wkrótce do podziwianych Kopieńców dołączają nieśmiałe krokusy, stylowa góralska chata i rwący strumień. Z żalem opuszczam klimatyczną polanę i bogatszy w kilkadziesiąt zdjęć fioletowego kwiecia, kieruję się na drugi ze szczytów.

Szybko przypominam sobie, że jestem w górach. Łagodne początkowo podejście z czasem robi się coraz bardziej strome i nie odpuszcza aż do wierzchołka Wielkiego Kopieńca. Tu znów mogę chwilę odsapnąć i nacieszyć oczy widokiem tatrzańskich szczytów. Wiem już, że nie będzie mi dane przez cały dzień cieszyć się promieniami słońca, ponieważ wiszące nad górami chmury szczelnie spowijają niebo. Schodzę na kolejną z polan (Kopieniec), robię zdjęcia kolejnym góralskim chatom i ruszam na Psią Trawkę. 

Kolejnym etapem mojej wycieczki jest Schronisko na Hali Gąsienicowej. W popularnym Murowańcu w pierwszej kolejności kieruję się do recepcji, aby ustalić, czy nie odnaleziono karty do samochodu, którą zgubiłem tu podczas ostatniej wizyty. Sympatyczny pan prosi mnie, żebym wrócił za 10 minut. Schodzę do bufetu, zamawiam kawę i siadam przy jednym z wolnych stolików. Kilka minut później mężczyzna, do którego miałem się zgłosić, sam mnie odnajduje i wręcza kartę. Mogę wiele złego powiedzieć o miejscu, w którym jestem, ale ten miły gest ociepla wizerunek i zasługuje na duże wyrazy szacunku.

Po przerwie ruszam w kierunku Kasprowego Wierchu. Nad okolicznymi szczytami wciąż wiszą chmury i wkrótce wchodzę w obszar, w którym przysłaniają one niebo. Od razu odczuwam brak promieni słonecznych – robi się zimno i nieprzyjemnie. Z czasem pod nogami pojawia się rozmiękły śnieg i muszę założyć raczki. Wchodzę na Suchą Przełęcz i kieruję się w stronę Beskidu.

Mijam turystów, którzy ślizgają się na śnieżnej brei i po raz kolejny zastanawiam się, gdzie przebiega granica rozsądku – upadek w tym miejscu nie będzie wprawdzie fatalny w skutkach, ale może zakończyć się złamaniem którejś z kończyn. Osoby w adidasach prą naprzód, nie zważając na trudności i swoje bezpieczeństwo, ale czego nie robi się dla efektownych zdjęć i chwili uznania wśród znajomych.

Ponieważ mocno wieje, na Beskidzie pozostaję tylko kilka minut, podobnie jest na Kasprowym. Podczas zejścia do Myślenickich Turni kilkukrotnie zakładam i ściągam raczki – na kamiennych schodach co pewien czas pojawiają się odcinki z zalegającym śniegiem, nie brakuje też lekkich oblodzeń. Na pocieszenie znów mam nad sobą przyjemnie przygrzewające słońce, wiec idę niespiesznie i cieszę się aurą. Na parking docieram przed 16. Czeka mnie już tylko wyjątkowo szybki (brak korków) powrót na Śląsk. 

Galeria

Scroll to Top