Opis kwietniowej wycieczki na Śnieżkę.

Nie do końca wiosenna Śnieżka

 

Przebieg: Karpacz – Pielgrzymy – Słonecznik – Śnieżka – Schronisko Strzecha Akademicka – Karpacz

Dystans: 21 km

Szacowany  czas  przejścia: 6:53 h

Suma podejść: 958 m

Suma zejść: 958 m

Szczyty na szlaku: Śnieżka (1603 m)

Parking: 30 zł, płatne w parkomacie lub przez aplikacje moBILET lub mPay

Schroniska na szlaku: Schronisko Dom Śląski,  Schronisko Strzecha Akademicka, Schronisko Samotnia

Trudności techniczne: brak

O wejściu na najwyższy szczyt Karkonoszy od pewnego czasu wspominał Krzysztof. Ja nie byłem do tego przekonany, ponieważ do Karpacza mamy kawał drogi, a w porównaniu ze szlakami w Tatrach, ten na Śnieżkę nie wydawał mi się specjalnie zachęcający. Gdy jednak Krzysiek zadzwonił i powiedział, że jeśli pojedziemy, to będzie mógł w drodze powrotnej odebrać żonę ze szkolenia, nie szukałem wykrętu. Tym bardziej że w Tatrach wciąż panowały srogie warunki zimowe, a obraz z kamery przy Domu Śląskim sugerował małą ilość śniegu i niemal wiosenną aurę. 

Wycieczkę rozpoczynamy w Karpaczu, na parkingu przy ulicy Przewodników Górskich. Na mapie Google nie jest on widoczny, jednak na stronie Karpacz.pl znajduje się informacja, że w tym miejscu zlokalizowany jest miejski parking nr 4. Opłaty dokonać można w parkomacie oraz w aplikacjach moBILET lub mPay. Koszt całodniowego postoju to 30 zł. Tańsze parkingi (20 zł/dzień) zlokalizowane są przy ulicy Karkonoskiej, ale te w pobliżu szlaku są albo zamknięte, albo dobrze ukryte. Z tego powodu wjeżdżamy na parking miejski i na nim zostawiamy samochód.

Decydujemy, że na Śnieżkę wejdziemy przez Pielgrzymy i Słonecznik. Idziemy żółtym szlakiem i wkrótce po opuszczeniu parkingu przechodzimy koło Świątyni Wang – kościoła, który został wzniesiony na przełomie XII i XIII wieku w Norwegii, a następnie w XIX wieku przeniesiony do Karpacza dzięki staraniom hrabiny von Reden i pieniądzom króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV. Nie jestem miłośnikiem architektury sakralnej, ale ta budowla robi na mnie spore wrażenie. Gdyby jeszcze wokół kręcił się Ragnar z Lagerthą ….  

Początkowe kilometry dają nam nadzieję, że pierwszy raz od kilku miesięcy nie będziemy poruszać się w śniegu. Nie ma po nim śladu na szlaku i w jego okolicy. Gdy jednak schodzimy z brukowanej drogi na wysokości Wapniaka, zauważamy, że na grani, na którą zmierzamy, może być go całkiem sporo. Rzeczywiście, śnieg pojawia się na ścieżce w okolicach Pielgrzymów i odtąd towarzyszy nam przez kolejne kilka godzin. Chwilę marudzimy, że zima nie chce nam odpuścić i kontynuujemy podejście na Słonecznika. 

Podobno niektóre rzeczy siedzą w człowieku i choćby nie wiadomo jak się starał, nie da rady przed nimi uciec. Ja mam tak ze skałami –  koło Pielgrzymów przeszliśmy szybko i nie miałem okazji na chwilę refleksji, ale gdy stoję i czekam na Krzyśka koło Słonecznika, przelewają się przeze mnie fale emocji. Przypominam sobie rejony skalne, w których przez wiele lat się wspinałem i po raz kolejny pojawia się pytanie, czy nie spróbować raz jeszcze, pomimo że zapewne skończy się to endoprotezą kolana.

Na szczęście dochodzi do mnie Krzysztof i myśli obierają inny kierunek. Patrzymy w kierunku Śnieżki i zastanawiamy się, czy obejdzie się bez torowania. Śniegu jest coraz więcej, a mała ilość śladów sugeruje, że dalszy odcinek szlaku jest rzadko chodzony. Nasze obawy okazują się jednak bezpodstawne – szlak jest przetarty i pomimo kopnego śniegu można poruszać się nim w miarę sprawnie. Idziemy dobrze oznaczonym wariantem zimowym, który omija krawędź kotła Małego Stawu i dochodzimy w okolice Spalonej Strażnicy. Odtąd poruszamy się w towarzystwie innych turystów, którzy podążają na szczyt przez Strzechę Akademicką.

Po dotarciu w okolice Domu Śląskiego dowiaduję się, co wprowadziło mnie w błąd w ocenie warunków na szlaku. Ponieważ w pobliżu budynku, nie ma śniegu, zakładałem, że tak samo jest poniżej schroniska. Gdy zastanawiam się, co spowodowało taką anomalię, uderza we mnie wiatr i nie mam już co do tego żadnej wątpliwości. Podmuchy towarzyszą nam przez całą drogę na szczyt. Na szczęście, ścieżka jest miejscami dobrze osłonięta, dzięki czemu co jakiś czas tracą one na sile. Ponieważ mamy raczki nie przeszkadza nam także lód, który zalega na szlaku tuż przed wierzchołkiem. 

Na Śnieżce nie zostajemy długo. Wieje tu jeszcze mocniej niż na podejściu, a odpoczynek w takich warunkach nie należy do przyjemnych. Opuszczamy szczyt i kierujemy się do Strzechy Akademickiej. Przy schronisku robimy krótką przerwę i zastanawiamy się którędy iść dalej  – możemy pójść brukowaną drogą, która omija Samotnię, lub podążać do niej niebieskim szlakiem. Wybieramy drugi wariant i docieramy w bardzo urokliwe miejsce przy Małym Stawie. Dalsza część szlaku jest zamknięta z powodu zagrożenia lawinowego, jednak pomyślano tu o wygodnym, bezpiecznym obejściu. Idziemy nim wraz z licznymi grupami turystów i szybko dochodzimy do brukowanej drogi biegnącej ze Strzechy. Schodzimy nią do Karpacza i opuszczamy koło Świątyni Wang. Po kilku minutach jesteśmy na parkingu. 

Galeria

Scroll to Top