Opis wycieczki na Krywań. Szlak z Trzech Studniczek.

Krywań

 

Przebieg: Tri Studnicki – Krywań – Jamske Pleso – Tri Studnicky

Dystans: 15.4 km

Szacowany  czas  przejścia: 7:36 h

Suma podejść: 1419 m

Suma zejść: 1419 m

Szczyty na szlaku: Krywań (2495 m)

Parking: 5 euro; płatne u osoby z obsługi

Schroniska na szlaku: brak

Trudności techniczne: w kilku miejscach konieczność użycia rąk, fragmenty strome, brak sztucznych ułatwień

Wycieczkę rozpoczynamy na Parkovisku Tri Studnicky. Parking jest mały i bardzo szybko się zapełnia. Opłata za całodzienny postój wynosi 5 euro. Gdy zabraknie wolnych miejsc, obsługa wpuszcza samochody na drugi plac, znajdujący się kilkadziesiąt metrów dalej przy drodze wewnętrznej. Samochody ustawiają się także wzdłuż tej drogi i jest to tolerowane przez obsługę. Jeśli nie będzie możliwości wjazdu, można spróbować stanąć kilkaset metrów dalej  (po prawej stronie jest spora zatoczka) lub wrócić do Szczyrbskiego Jeziora i ruszyć na szlak z tego miasteczka.

Dziś ruszam na szlak z Krzyśkiem i Kubą. Mój syn jest z nami po raz pierwszy na wycieczce w Tatrach i jak na młodego, gniewnego przystało, postanawia pokazać „dziadkom” co znaczy kondycja. Już na pierwszym podejściu wyrywa mocno do przodu i mam spore problemy, żeby go dogonić. Krzychu, niewzruszony naszymi zawodami, idzie swoim tempem i wkrótce tracimy go z oczu. Po kilkunastu minutach czuję, że słabnę, ale chwilę później słabnie też prowadzący. W ruch idą plastry, woda i jedzenie – zapowiada się dłuższa przerwa.

Gdy przyglądam się, jak mój syn pochłania kolejnego batona, dochodzi do nas Krzysiek. Podobnie jak ja podejrzewa, że młody stosuje przerwę taktyczną, bo nie chce się przyznać, że narzucił zbyt duże tempo. Kilka minut później ruszamy w dalszą drogę. Kuba znów idzie bardzo szybko i nabija się z naszej wydolności. Gdy zatrzymuje się po kilkunastu minutach, wiem już, że czeka mnie dziś ciężki trening interwałowy.

Na chwilę zatrzymujemy się przy bunkrze z czasów powstania w 1944 r. Krzysiek idzie go pozwiedzać, a ja wykorzystuję okazję, by wytłumaczyć Kubie, dlaczego Krywań ma tak duże znaczenie dla Słowaków. Mówię mu o tym, że jeszcze w XVIII wieku był on uważany za najwyższą górę Tatr oraz że w 1844 r. na szczycie stanęli działacze odrodzenia narodowego i odtąd, dla upamiętnienia ich wyczynu, oraz sprawy, o którą walczyli, corocznie w dniu 16 sierpnia odbywają się narodowe wejścia na Krywań. Gdy Krzysiek wraca z oględzin bunkra, udajemy się w dalszą drogę.

Pierwszy trudniejszy technicznie odcinek znajduje się w Krywańskim Żlebie – jest tu dość stromo i szczególnie turyści przyzwyczajeni do wędrówek po polskiej stronie Tatr mogą odczuć miejscami brak sztucznych ułatwień. Kuba marudzi, że chcę się go pozbyć, ale widzę, że kolejne metry pokonuje bez najmniejszych trudności (nie miałem co do tego żadnych wątpliwości, ponieważ przeszedł już sporo dróg wspinaczkowych).

Na grani rozpoczyna się wędrówka po głazach. Kuba przysiada coraz częściej, ja zostaję z nim,  a Krzysiek kontynuuje marsz na wierzchołek. Tuż przed Małym Krywaniem nakazuję mocno zniechęconemu synowi, by szedł za mną i obiecuję mu, że nie zmęczy się, idąc moim tempem. Początkowo jest nieufny, ale gdy zaczynamy mijać na podejściu kolejne osoby, a jego oddech się nie rwie, dochodzi do wniosku, że jest to dobre rozwiązanie.

Na Krywań wchodzimy chwilę po Krzyśku. Widok jest obłędny – co prawda część wierzchołków przysłaniają chmury, ale i tak możemy podziwiać znaczną część Tatr Zachodnich i Wysokich. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcia, zjadamy posiłek i odpoczywamy. Po około 30 minutach niechętnie opuszczamy szczyt i udajemy się w drogę powrotną.

Ponieważ mamy w planach pętlę przez Jamske Pleso, w Krywańskim Żlebie schodzimy przy jego lewej krawędzi. Jest tu sporo ścieżek i trzeba dobrze się rozglądać, by wybrać optymalny wariant i nie zapchać się w kruszyznę. Za żlebem czeka nas typowy tatrzański chodnik, którego charakter zmienia się po wejściu do lasu – szlak jest tu słabej jakości i nie do końca rozumiem, dlaczego tak wiele osób poleca ten wariant zejściowy – owszem pierwszy fragment oferuje ciekawe widoki, ale później jest bardzo monotonnie. 

Na wysokości Jamskego Pleso wchodzimy na biegnącą czerwonym szlakiem Magistralę Tatrzańską. Z czasem las się przerzedza i wyłaniają się okoliczne krajobrazy. Teraz wędruje się już znacznie przyjemniej. Po kilkudziesięciu minutach dochodzimy do zastawionej samochodami drogi wewnętrznej prowadzącej do parkingu, na którym czeka nasz samochód. 

Scroll to Top