Opis wycieczki na Kozi Wierch przez Zawrat. Informacje praktyczne na temat przebiegu i charakteru szlaku, duża ilość zdjęć

 Kozi Wierch przez Zawrat

 

Przebieg: Brzeziny – Hala Gąsienicowa – Zawrat – Kozi Wierch – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Palenica Białczańska

Dystans: 22,4 km

Szacowany  czas  przejścia: 11:05 h

Suma podejść: 1568 m

Suma zejść: 1590 m

Szczyty na szlaku: Mały Kozi Wierch (2226 m), Kozie Czuby (2239m), Kozi Wierch (2291 m)

Parking: 20 zł – płatne u właściciela posesji

Schroniska na szlaku: Murowaniec, Schronisko w D5S

Trudności techniczne: jest to wymagający odcinek Orlej Perci, będącej najtrudniejszym znakowanym szlakiem turystycznym w  całych Tatrach. Sporo tu sztucznych ułatwień i miejsc z dużą ekspozycją – szlak zdecydowanie dla doświadczonych turystów

Naszą wycieczkę rozpoczynamy w Brzezinach. Popularny parking znajdujący się przy wejściu na teren TPN, latem 2023 jest w przebudowie, w związku z czym zostawiamy auto na najbliższym płatnym parkingu (koordynaty: 49.290581, 20.037629) Z tego miejsca, wygodną, leśną ścieżką docieramy do wejścia na szlak w niecałe 10 minut i jest to świetna alternatywa dla głównego parkingu,  ponieważ ten w szczycie sezonu bywa przepełniony już we wczesnych godzinach porannych. Opłata za parkowanie przez cały dzień wynosi 20 zł i jest pobierana przez właścicieli parkingu (rano nie należy ich budzić, można zapłacić po powrocie).

Opłacamy wstęp do parku (9 zł) i kierujemy się wygodną, szutrową drogą w kierunku Murowańca – popularnego schroniska na Hali Gąsienicowej. Droga początkowo łagodnie, później nieco bardziej pnie się w górę, jednak podejście nie jest męczące i dość szybko docieramy do schroniska. W godzinach porannych nie ma tłumu turystów, więc można zatrzymać się na posiłek, my jednak idziemy dalej, mając w planach przerwę przy Czarnym Stawie Gąsienicowym. W stronę stawu idziemy niebieskim szlakiem. Na tym odcinku również nie napotykamy trudności, zmienia się jednak charakter ścieżki: zamiast szutru mamy tu pod nogami różnej wielkości kamienie. Przy stawie jest jak zwykle gwarno, jednak nie wszyscy turyści udają się w naszym kierunku – sporo osób wybiera się na Kościelca. Po krótkiej przerwie ruszamy w stronę Zawratu. Obchodzimy Czarny Staw i rozpoczynamy podejście w kierunku Zmarzłego Stawu Gąsienicowego. Ścieżka jest coraz bardziej stroma, ale wygodna – kamienie są dobrze związane z gruntem, dzięki czemu można sprawnie posuwać się naprzód. 

Za Zmarzłym Stawem czekają na nas odcinki ze sztucznymi ułatwieniami. Warto tu założyć kask – bezpośrednio nad nami porusza się sporo osób i któraś z nich może przez przypadek zrzucić jakiś kamień (nie jest o coś takiego specjalnie trudno, o czym sam przekonałem się na Kościelcu). Kask ochroni nas również w sytuacji, gdy sami stracimy równowagę i uderzymy głową o kamieniste podłoże. Odcinek z łańcuchami nie jest trudny technicznie, jednak daje przedsmak tego, co czeka nas w dalszej części szlaku. Wchodzimy na Zawrat i robimy krotką przerwę na podziwianie widoków. Pogoda dopisuje, dzięki czemu możemy podziwiać szczyty Tatr Wysokich z Gerlachem, Rysami i Krywaniem na czele. Po odpoczynku idziemy w lewo i wchodzimy na Orlą Perć. Przed nami jest sporo osób, więc spodziewam się zatorów – nie wiem jeszcze, że korki zmuszą nas do rezygnacji z pokonania całej Perci i zejścia z Koziego Wierchu. Bardzo szybko na drodze pojawiają się łańcuchy, które wraz z klamrami towarzyszyć nam będą aż do końca szlaku. Niestety, pomimo że ruch obywa się tu w jednym kierunku, nie posuwamy się sprawnie naprzód – przed każdym ciągiem sztucznych ułatwień czeka po kilka osób, co powoduje spore straty czasu. Zdecydowanie nie zamierzamy się przepychać, czy korzystać z wariantów obejściowych, ponieważ generuje to dodatkowy stres dla osób, które nie czują się tu komfortowo, a tych niestety jest dziś sporo. 

Taki już urok Orlej Perci – podobnie jak szlak na Rysy od strony polskiej przyciąga ona jak magnes turystów, którzy absolutnie nie powinni się na niej znaleźć. Jest tu niebezpiecznie, a za drobny błąd można zapłacić życiem. A czy jest trudno? – obiektywnie tak, ponieważ w Tatrach nie ma trudniejszego szlaku, ale perspektywa zmienia się, gdy uświadomimy sobie, że najtrudniejsze szlaki turystyczne w Tatrach wyceniane są w skali tatrzańskiej na 0+ (moim zdaniem powinno to być II+), podczas gdy drogi wspinaczkowe osiągają wycenę XI. Osoba, która ma jakiekolwiek, choćby minimalne doświadczenie we wspinaczce, na Orlej Perci nie poczuje trudności technicznych, a jeśli przy okazji nie ma lęku przestrzeni, to będzie jedynie cieszyć się pięknymi widokami i zastanawiać jakim cudem ktoś może mieć tu problemy. Jeśli więc nie czujemy się pewnie w stromym terenie, nie mamy doświadczenia w poruszaniu się na łańcuchach, to poczekajmy aż oswoimy się z wysokością i nauczymy korzystać ze sztucznych ułatwień. Dzięki temu nie będziemy stanowić zagrożenia dla siebie oraz innych turystów, z którymi przyjdzie nam wędrować. 

O tym, że możemy mieć problem z przejściem zaplanowanego odcinka, brutalnie przekonujemy się przy słynnej drabince nad Kozią Przełęczą. W korku czekamy ponad 30 minut. Okazuje się niestety, że to nie jedyny duży zator w tym dniu – jeszcze więcej czasu tracimy przy stromym kominku przed Kozimi Czubami (zdecydowanie najtrudniejszy fragment całej Orlej Perci). Tym razem czekamy ponad 40 minut i skonsternowani (z Brzezin, w celu uniknięcia tłumów i przypadkowych turystów wyszliśmy po 6 i sprawnie dotarliśmy na Zawrat) podejmujemy decyzję o zejściu ze szlaku po przejściu Koziego Wierchu. Na szczycie jest sporo ludzi, patrzymy w stronę Żlebu Kulczyńskiego,  ale również tam tworzą się korki, postanawiamy zatem schodzić do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zejście jest strome, ale dość wygodne, dzięki czemu szybko docieramy do doliny i kierujemy się do schroniska. Po posiłku schodzimy czarnym szlakiem do Doliny Roztoki, wygodną ścieżką dochodzimy do Wodogrzmotów Mickiewicza, a następnie asfaltem do parkingu w Palenicy Białczańskiej. Mamy szczęcie – zajmujemy dwa ostatnie wolne miejsca w busie do Zakopanego i jedziemy nim do Brzezin. Kierowca zatrzymuje się przy leśnej drodze, która prowadzi do parkingu, na którym zostawiliśmy rano samochód. Docieramy do niego po kilkunastu minutach, spowalniani przez rosnące w pobliżu maliny.

Scroll to Top