



Komu bije dzwon?
01.03.2023 r.
Dawno nie byłem tak zmęczony. Siadam na macie, dopijam wodę (jest 11.00, a mnie właśnie skończyły się płyny – na szczęście nie brakuje śniegu, a nim także można gasić pragnienie) i czekam na podchodzącego za mną Krzyśka. Przez ostatnie kilkadziesiąt minut przecieraliśmy podejście na Wyżnią Przełęcz Kondracką – nie to jednak, którym porusza się zimą zdecydowana większość turystów, ale takie, które podpatrzyłem na webinarze o zimowych wariantach szlaków, zalecanych przez TOPR. Było stromo, miejscami ciężko, ale ani przez chwilę nie zastanawiałem się, czy podjęliśmy dobrą decyzję – standardowe „zimowe podejście” na Przełęcz Kondracką jest moim zdaniem jednym z najbardziej zdradliwych w całych Tatrach i nie odważyłbym się nim iść przy lawinowej dwójce.

29.01.2024 r.
Wczoraj w rejonie Przełęczy Kondrackiej lawina porwała siedem osób. Sześć udało się uratować, jeden z turystów, odkopany przez ratowników po niemal dwóch godzinach, zmarł w szpitalu w Krakowie. Jak zwykle w takich momentach na licznych grupach internetowych rozgorzały dyskusje o nieodpowiedzialności (wycieczka przy lawinowej trójce) i braku odpowiedniego wyposażenia (lawinowe ABC). Nikt nie zwrócił jednak uwagi na to, że osoby podchodziły w złym miejscu – tym, które jako bezpieczne lansują nawet niektórzy instruktorzy (o czym sam przekonałem się na szkoleniu z turystyki zimowej), a które odradzają ratownicy TOPR.

Jak to zatem jest z tymi radami? Czy naprawdę ratującej życie wiedzy nie można upowszechnić? Gdy w zeszłym roku zakładaliśmy prawidłowy ślad na Wyżnią Przełęcz Kondracką, nikt za nami nie poszedł, a dla turystów spotkanych na przełęczy byliśmy dwójką cudaków, którym zachciało się drzeć do góry po stromiźnie. Jestem przekonany, że żadna z tych osób, nie wiedziała o „toprowskim” wariancie i nie zdawała sobie sprawy z poziomu bezpieczeństwa, który on oferuje. A przecież można ten wariant oznaczyć tyczkami, podobnie jak podejście do Doliny Pięciu Stawów (wiem, że TOPR ma lepsze rzeczy do roboty, ale tym mógłby się zająć TPN) i można do skutku zamieszczać na odwiedzanych przez tysiące osób, facebookowych grupach informacje o tym, którędy należy chodzić.

Na jednej z takich grup przeczytałem dziś, że ignorantom nie ma sensu niczego tłumaczyć. Czy zatem do tego zmierzamy? Do zatrzymywania dla siebie wiedzy? Do nakłaniania wszystkich na szkolenia, z których realnie skorzystać może promil chętnych? Do tworzenia wokół siebie aury niedostępnego eksperta? Wciąż mam nadzieję, że nie, a wszystkim, którzy pyskują, zamiast radzić, przypominam słowa Johna Donne’a: „Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, cześć lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół, czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie”.
