Opis zimowej wycieczki z psem nad Kieżmarskie stawy w Tatrach Wysokich.





Kieżmarskie Stawy na czterech łapach
Przebieg: Parking Kieżmarska Biała Woda – Wielki Biały Staw Kieżmarski – Zielony Staw Kieżmarski – Parking Kieżmarska Biała Woda
Dystans: 16,5 km
Szacowany czas przejścia: 6:41 h
Suma podejść: 791 m
Suma zejść: 791 m
Szczyty na szlaku: brak
Parking: 10 euro; płatne u parkingowego
Schroniska na szlaku: Schronisko przy Zielonym Stawie
Trudności techniczne: brak; szlak do Białego Stawu jest mniej popularny niż do Zielonego Stawu, więc po opadach śniegu może być nieprzetarty
Wycieczkę rozpoczynamy na parkingu Biała Woda Kieżmarska. Na miejsce docieramy drogami lokalnymi, nie ma konieczności zakupu winiety. Parking do niedawna kosztował 8 euro, teraz jest to 10 E. Stało się tak zapewne wskutek walki policji z samochodami zostawianymi
poza parkingiem – jeszcze w zeszłym roku (2022) nie było problemu z zaparkowaniem wzdłuż głównej drogi, obecnie zakładane są tam blokady na koła. Opłatę pobiera parkingowy, miejsc postojowych jest mało, a parking szybko się zapełnia – trasa do Zielonego Stawu jest popularna wśród skiturowców, w zimowe weekendy jest tu też spora liczba turystów W przypadku braku miejsc, można ich poszukać, na oddalonym o ok 2 km (w stronę Tatrzańskiej Łomnicy) drugim płatnym parkingu. Wiedzie z niego szlak, który łączy się z tym z Białej Wody Kieżmarskiej.

Z parkingu kierujemy się żółtym szlakiem do Doliny Białej Wody Kieżmarskiej. Ścieżka jest szeroka i wygodna, dobrze ubity śnieg przykrywa wszystkie nierówności, dzięki czemu wędruje się przyjemniej niż latem. Ponieważ idziemy o wczesnej godzinie porannej, nie musimy także uważać na skiturowców zjeżdżających ze schroniska – im później tym jest ich więcej, w godzinach popołudniowych można odnieść wrażenie, że idzie się po stoku narciarskim.

Dochodzimy do charakterystycznego punktu (most i kierunkowskaz), przy którym rozchodzą się szlaki. Odtąd będziemy podążać niebieskim szlakiem w kierunku Wielkiego Białego Stawu. Ścieżka, którą teraz idziemy, nie przypomina tej, którą wędrowaliśmy do rozejścia – jest co prawda przetarta, ale przebiega wąskim tunelem. Nie możemy przez to nabrać odpowiedniego tempa, tym bardziej że będąca w siódmym niebie Lara (suczka, z którą idziemy) biega od jednej osoby do drugiej i musimy ustępować jej miejsca podczas licznych manewrów mijania. Oczywiście psina od czasu do czasu wyskakuje z tunelu i z radością ładuje się w zaspy, ale nie robi tego przy naszych nogach – tu czeka, aż ktoś ją przepuści, a ewentualni gapie są skutecznie przepychani.

Na drodze do Białego Stawu spotykamy zaledwie kilka osób. Wynika to nie tylko z gorszej jakości szlaku, ale także z powodu jego większego nastromienia. Jak na standardy tatrzańskie podejścia są tu wciąż łagodne, ale mogą sprawić problemy osobom wędrującym z dziećmi oraz nieposiadającym raków lub raczków (jeśli jest ślisko i idziemy z pociechą lub nie mamy odpowiedniego wyposażenia, lepiej pozostać na łagodniejszym, żółtym szlaku do Zielonego Stawu).

Mamy szczęście do pogody – jest słonecznie i niemal bezchmurnie. Dzięki temu możemy cieszyć się widokiem szczytów otaczających Dolinę Kieżmarską – Jagnięcego, Kołowego, Jastrzębiej Turni, Durnego i Małego Kieżmarskiego. W pewnym momencie po prawej stronie pojawia się masyw Jatek i niedługo później docieramy do Wielkiego Białego Stawu. Podziwiamy widoki, fotografujmy i wymieniamy się informacjami na temat warunków na szlaku z turystami idącymi w przeciwnym do nas kierunku.

Po przerwie udajemy się czerwonym szlakiem do schroniska przy Zielonym Stawie. Ścieżka jest wygodniejsza od tej, którą tu przyszliśmy, a jedyną niedogodnością jest to, że od pewnego momentu wiedzie ona w terenie zacienionym, co wymusza założenie cieplejszych ubrań. Szybko docieramy do Zielonego Stawu i zaskakuje nas ilość osób wokół schroniska: pełno tu turystów i skiturowców, okazuje się także, że w schronisku nie ma wolnych stolików i o miejsca siedzące musimy zawalczyć z naturą, (a ściślej ze śniegiem i lodem zalegającym na ławach) na zewnątrz. Po posiłku udajemy się żółtym szlakiem w kierunku parkingu. Wędrówka nie należy do najprzyjemniejszych, ponieważ co chwilę uciekamy na bok przed zjeżdżającymi narciarzami. Ja nerwowo oglądam się za plecy, bojąc się, że ktoś w nas wiedzie, a Lara bawi się w najlepsze. Skiturowcy towarzyszą nam przez całą drogę, jednak z czasem zmniejsza się ich ilość i możemy iść swobodniej. Po niespełna dwóch godzinach docieramy do samochodu.
