Dolina Pięciu Stawów Polskich zimą – opis wycieczki. Informacje na temat przebiegu i trudności trasy oraz wymaganego wyposażenia.



Dolina Pięciu Stawów Polskich zimą
Przebieg: Palenica Białczańska – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Palenica Białczańska
Dystans: ok. 16 km
Szacowany czas przejścia: ok. 6h
Suma podejść: ok. 800 m
Suma zejść: ok. 800 m
Szczyty na szlaku: brak
Parking: od 49 zł, konieczność wcześniejszej rezerwacji i zakupu na stronie TPN
Schroniska na szlaku: Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich
Trudności techniczne: bezpieczne podejście najczęściej wymaga posiadania raków, czekana i kasku (umiejętność hamowania czekanem jest wówczas niezbędna – szczegóły w opisie)
Zimową wycieczkę do Doliny Pięciu Stawów Polskich rozpoczynamy na należącym do TPN parkingu w Palenicy Białczańskiej. Choć planowane jest umieszczenie tu parkomatów, najlepszą opcją na zakup biletu, jest skorzystanie z oficjalnej strony Parku (należy uważać na strony innych parkingów, podszywających się pod ten w Palenicy, gdyż niektóre z nich znajdują się w znacznej odległości). Zakupu najlepiej dokonać kilka dni przed przyjazdem. Ceny są wówczas najniższe, ale i tak trzeba się liczyć z wydatkiem ok. 50 zł. Jeśli popyt jest duży, ceny rosną i w dni świąteczne, przy dobrych prognozach pogody, dochodzą do 90 zł.

Wbrew obiegowym opiniom zimowa wycieczka do Doliny Pięciu Stawów Polskich nie należy do najłatwiejszych. Na pewno nie powinny się na nią wybierać osoby początkujące i nieposiadające odpowiedniego wyposażenia. Przez większą część sezonu, bezpieczna wędrówka do popularnej „Piątki” będzie się wiązać z umiejętnym korzystaniem z raków i czekana, przydatna może być również zdolność oceny faktycznego zagrożenia lawinowego.

Wszystko za sprawą ostatniego etapu wycieczki, przebiegającego w pobliżu Niżnej Kopy. Ze względu na duże ryzyko zejścia lawiny z jej zboczy, w okresie zimowym należy poruszać się tu w linii oznaczonej traserami, a ta jest na tyle stroma, że jedynym ratunkiem przed poważnym urazem w przypadku utraty równowagi, będzie hamowanie czekanem. Oczywiście sporo osób pokonuje ten odcinek z kijami, należy jednak mieć na uwadze to, że w przypadku upadku są one bezużyteczne. Wprawdzie można wówczas hamować „na kota”, ale do tego potrzebne są duże umiejętności, odpowiednia jakość podłoża i łut szczęścia.

Niezbyt rozsądne jest także poruszanie się w tym terenie w raczkach, ponieważ ich uszkodzenie może okazać się tragiczne w skutkach. Podobnie będzie w przypadku zalepiania raczków śniegiem, ale tu sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana i niebezpieczna – podczas porannego podejścia, przy niskiej temperaturze raczki mogą bardzo dobrze radzić sobie na stoku, ale zupełnie inaczej może być w drodze powrotnej, gdy pod wpływem wzrostu temperatury zmieni się konsystencja śniegu. Wówczas pod butami pojawią się bryły lodu i każdy krok będzie się wiązał z ryzykiem upadku. Niejednokrotnie widziałem osoby, które nie potrafiły zejść w tym miejscu w raczkach i próbowały ratować się zjazdami, co niestety również nie jest dobrym pomysłem – na moich oczach, jeden z takich zjazdów skończył się bardzo poważnym urazem.

Skoro już wiemy, jaki sprzęt i umiejętności będą nam potrzebne, możemy rozpocząć wycieczkę. Do Doliny Pięciu Stawów Polskich ruszamy asfaltową drogą prowadzącą do Morskiego Oka. Pierwszym etapem wycieczki są Wodogrzmoty Mickiewicza. Docieramy tu po około 30 minutach marszu, choć czas może być krótszy lub dłuższy w zależności od naszego tempa.

Przy Wodogrzmotach skręcamy w prawo na zielony szlak prowadzący w stronę Doliny Pięciu Stawów. Czeka nas teraz krótki, ale dość stromy odcinek prowadzący na wyższe piętro Doliny Roztoki. Po kilku minutach dochodzimy do łagodnej, szerokiej ścieżki i wędrujemy nią w głąb doliny. Powoli nabieramy wysokości, mijamy strumień, dolną stację wyciągu towarowego, którym dostarczane są ładunki do schroniska w DPSP i zatrzymujemy się przy rozwidleniu szlaków.

Jesteśmy w miejscu, z którego w sezonie letnim można ruszyć do doliny nieco bardziej stromym czarnym szlakiem kończącym się tuż przy schronisku, lub prowadzącym w głąb doliny, szlakiem zielonym, przebiegającym przy Wielkiej Siklawie. Druga opcja jest odradzana w okresie zimowym z powodu zagrożenia lawinowego, ale jeśli śniegu jest bardzo mało (pierwsze, słabe opady na początku zimy lub jego pozostałości w okresie wiosennym) i potrafimy prawidłowo ocenić poziom bezpieczeństwa, możemy ruszyć tą drogą. Tu ważna uwaga: nie należy kierować się tym, że ścieżka jest przedeptana, ponieważ ktoś mógł przetorować ją w zupełnie innych, sprzyjających warunkach, mogła też to zrobić osoba nieświadoma zagrożenia, a to ze względu na ukształtowanie terenu jest bardzo duże.

Podejście przy Siklawie jest dość łagodne. Nie ma tu bardzo stromych odcinków, a jeśli kamienie przykrywa śnieg, idzie się wygodniej niż latem. Sporą atrakcją jest też zobaczenie największego wodospadu Tatr w zimowej odsłonie. Po około 30 minutach marszu dochodzimy do rozejścia w pobliżu Wielkiego Stawu Polskiego, gdzie w celu dotarcia do schroniska kierujemy się w lewo.

Wróćmy jednak do rozwidlenia szlaków w Dolinie Roztoki – ponieważ warunki sprzyjające wędrówce przy wodospadzie zdarzają się bardzo rzadko, najprawdopodobniej będziemy musieli skręcić tu w lewo i ruszyć szlakiem czarnym. Szybko zauważymy, że przebieg ścieżki odbiega od tej znanej nam z sezonu letniego, wkrótce też skończą się wygodne zakosy i zaczniemy poruszać się w linii wyznaczonej przez trasery (biało-niebieskie tyczki). Ponieważ odcinek jest bardzo stromy najlepiej już przy rozwidleniu założyć raki i kask i wziąć do ręki czekan.

Podejście jest dość wymagające i może okazać się sporym wyzwaniem dla osób ze słabą kondycją. Jeśli jednak występuje zagrożenie lawinowe, to w przypadku trudności z pokonywaniem przewyższenia nie należy pod żadnym pozorem zbaczać z trasy i iść po ścieżce, którą latem przebiega szlak. Trawers Niżnej Kopy jest w takich warunkach skrajnie niebezpieczny.

Wariant zimowy wyprowadza nas do niebieskiego szlaku, łączącego Dolinę Pięciu Stawów z Morskim Okiem. Należy tu skręcić w prawo, w kierunku schroniska. Droga w lewo nie przez przypadek jest zagrodzona – dalsza część szlaku jest zamknięta w okresie zimowym. Oficjalnym powodem jest ochrona przyrody, ale nie jest tajemnicą, że występuje tam też bardzo duże zagrożenie lawinowe.

Punktem docelowym wycieczki może być schronisko, dobrym pomysłem jest jednak przespacerowanie się po dolinie. Duża ilość turystów powoduje, że ścieżka prowadząca w kierunku Zawratu jest najczęściej dobrze przetarta i można nią bez trudu dotrzeć do wylotu Dolinki Pustej, jednej z najbardziej urokliwych dolinek w polskiej części Tatr. Z tego miejsca można przyjrzeć się z innej perspektywy okolicznym szczytom. Jest to szczególnie interesujące w przypadku niepozornie wyglądającego wcześniej Koziego Wierchu – jego zachodnia ściana robi stąd niesamowite wrażenie.

Wędrówkę po Dolinie kończymy w schronisku. Zimą jest tu mniej osób niż w sezonie letnim, ale i tak może być tłoczno. Warto jednak odczekać swoje w kolejce do bufetu, ponieważ potrawy są smaczne, a ceny niewygórowane. Droga powrotna na parking nie powinna nam zająć więcej niż 3 godziny (jeśli chodzimy szybko ok. 2), należy jednak wziąć poprawkę na warunki na trasie – jeśli śnieg jest sypki, lub występują bardzo duże oblodzenia, czas może się wydłużyć. Jeśli po wycieczce do DPSP będziemy czuć niedosyt, przy Wodogrzmotach Mickiewicza możemy skręcić do Schroniska w Dolinie Roztoki. Zimowy spacer na pewno kosztował nas sporo energii, a tą najlepiej uzupełnić w tamtejszej, moim zdaniem świetnej kuchni.