Opis wycieczki na Bystrą i Starorobociański Wierch.




Bystra i Starorobociański Wierch
Przebieg: Parking Dolina Chochołowska – Siwa Przełęcz – Błyszcz – Bystra – Starorobociański Wierch – Kończysty Wierch – Parking Dolina Chochołowska
Dystans: 27.6 km
Szacowany czas przejścia: 11: 38 h
Suma podejść: 1933 m
Suma zejść: 1933 m
Szczyty na szlaku: Siwy Zwornik (1965 m), Błyszcz (2159 m), Bystra (2248 m), Starorobociański Wierch (2176 m), Kończysty Wierch (2002 m), Trzydniowiański Wierch (1758 m)
Parking: 20 zł
Schroniska na szlaku: brak
Trudności techniczne: brak
Wycieczkę rozpoczynam na parkingu w Siwej Polanie. Tradycyjnie, samochód zostawiam na placu, znajdującym się tuż przed wejściem na teren TPN. Dzisiaj postanowiłem nie korzystać z roweru, ale jest to bardzo dobra alternatywa dla marszu przez Dolinę Chochołowską. Rower można zostawić w dowolnym miejscu doliny, należy tylko zadbać o to, by nie przeszkadzał on turystom i pojazdom dojeżdżającym do schroniska. W przypadku wynajmu jednośladu najlepiej zaparkować na parkingu należącym do wypożyczalni, zwykle parkowanie jest wówczas bezpłatne.

Ponieważ czeka mnie długa wędrówka, staram się jak najszybciej dość d czarnego szlaku prowadzącego na Siwą Przełęcz. Na drodze w dolinie jest na razie pusto – tłum turystów zaleje ją zapewne za kilka godzin. Pierwsze osoby spotykam w Dolinie Starorobociańskiej -podobnie jak ja idą na Bystrą, ale nie spieszą się, ponieważ mają w planie nocleg w schronisku na Hali Ornak. Ja też nieco zwalniam kroku i rozpoczynam mozolne podejście.

Dochodzę na Siwą Przełęcz i kieruję się w stronę Siwego Zwornika. Tu postanawiam chwilę odpocząć i przyjrzeć się celom dzisiejszej wycieczki – Bystrej po lewej i Starorobociańskiemu Wierchowi po prawej stronie. Oba robią stąd duże wrażenie, ale na razie bardziej skupiam się na Bystrej. Mam w planie wejść na nią przez Błyszcz i z niego skierować się na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich. Wybieram taki wariant, ponieważ wiem, że szlak na Błyszcz jest stromy i bardzo zaniedbany i zdecydowanie wolę nim podchodzić niż schodzić.

Po odpoczynku idę w kierunku rozejścia szlaków pod Bystrą i zaczynam wędrówkę pod górę. Spod nóg sypią się małe i duże kamienie, co zmusza do uważnego stawania każdego kroku. Gdy w końcu docieram na Błyszcz, cieszę się, że nie będę musiał pokonywać tej drogi w przeciwnym kierunku. Przez chwilę podziwiam widoki, po czym wyraźną ścieżką idę w kierunku Bystrej. Kilka minut później staję na jej wierzchołku.

Pogoda dopisała, ze szczytu widać zarówno szczyty Tatr Zachodnich, jak i Wysokich. Staram się rozpoznać te najbardziej charakterystyczne, robię kilka zdjęć i jem drugie śniadanie. Kilkanaście minut później schodzę z Bystrej niebieskim szlakiem. W pewnym momencie ślizgam się na żwirze i z dużą siłą upadam na plecy. Plecak amortyzuje uderzenie, ale łokieć ląduje na kamieniu i przeszywa mnie silny ból. Podnoszę się i próbuję ruszyć ręką – boli, ale coraz mniej i wygląda na to, że łokieć został jedynie silnie stłuczony. Postanawiam zachować większą ostrożność i kontynuuję wędrówkę.

Ponownie wchodzę na Siwy Zwornik i kieruję się na Starorobociański Wierch. Na podejściu czuję, że jestem już zmęczony – prawdopodobnie przesadziłem z dotychczasowym tempem – ale w końcu docieram na szczyt. Tym razem postanawaiam zatrzymać się tu na dłużej. Znajduję miejsce między kamieniami, rozkładam matę i wygodnie się rozsiadam.

Za szczytu schodzę kilkadziesiąt minut później. Mniej więcej w połowie zejścia, zaczepia mnie idąca na szczyt starsza pani. Pyta o to ile zostało jej drogi i gdy odpowiadam zgodnie z prawdą, słyszę „zabiję mojego syna”. Okazuje się, że młody kilkanaście minut wcześniej powiedział, że do szczytu zostało maksymalnie 5 minut i pognał do przodu Mama, doszła do wniosku, że skoro jest tuż przed wierzchołkiem, nie będzie zawracać i mozolnie zdobywała kolejne metry. Teraz udaje złą, ale widzę, że cała sytuacja bawi nas w równym stopniu. Dochodzimy o wniosku, że zbrodnię najlepiej będzie popełnić na szczycie, życzymy sobie powodzenia i każde idzie w swoim kierunku.

Schodzę na Kończysty Wierch i kieruje się z niego na Starorobociańki Wierch. Ze Starorobociańskiego zwykle schodzę w lewo, szlakiem biegnącym do Polany Chochołowskiej, ale tym razem wybieram krótszy, ale bardziej stromy szlak na wprost. Dochodzę do zielonego szlaku biegnącego przez Dolinę Chochołowską i kieruję się nim na parking. Kilkadziesiąt minut później wsiadam do samochodu i wracam do domu.
